Czego nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce? Przed Wami trzy produkty, które u nas są hitem

Daleko mi do określania się mianem minimalistki, ale jeśli chodzi o kosmetyki, to wyznaję zasadę, że im mniej, tym lepiej. Raz, że nie jestem fanką tub, porozstawianych wzdłuż wanny i wpadających do niej przy każdym niezgrabnym ruchu (czyli bardzo często). Dwa, że wolę stawiać na sprawdzone marki i jeśli wiem już, że coś służy mojej rodzinie, to nie daję się ponieść fantazji i nie zbieram z półek w drogerii żadnych kuszących kolorowymi etykietami nowości. A trzy w końcu, że też nie czuję zupełnie takiej potrzeby. Są rzeczy, które każdy z nas powinien mieć, a cała reszta to tylko dodatek, który nam akurat wydaje się zbędny. Dlatego dziś chciałabym Wam polecić tylko i aż trzy dermokosmetyki Avène. I to nie dlatego, że więcej nie mają w ofercie, ale dlatego, że to Wam w zupełności wystarczy do szczęścia. Oczywiście, możecie rozbudowywać swoje zapasy o kolejne produkty, ale to jest taka absolutna, najbardziej podstawowa trójka, bez której nie wyobrażamy już sobie komfortowego funkcjonowania.


NOWE DZIECKO, NOWE KOSMETYKI? NIE U NAS

Czy kiedy pojawiła się Zosia, zaopatrzyliśmy się w dodatkową serię kosmetyków dla niemowląt? Czy dokupiliśmy masę olejków, balsamów i kremików na dni parzyste, nieparzyste, słoneczne i deszczowe? Oczywiście, że nie! Zaczęliśmy od sprawdzenia, czy w razie potrzeby możemy używać tych, które już i tak mamy. A o tym, że dermokosmetyki Avène sprawdzają nam się bez dwóch zdań, pisałam Wam już rok temu (tekst znajdziecie pod tym linkiem). Dlatego choć zmieniła się liczba członków rodziny, to nie mieliśmy potrzeby zmieniania liczby produktów. Wciąż używamy tego samego i wszyscy mamy się świetnie. Zwłaszcza, że Zosia nie ma problematycznej skóry i podstawę jej pielęgnacji stanowi – a jakże – woda. Kiedy jednak dzieje się coś niepokojącego, odruchowo sięgamy już po Avène. Jeśli więc też macie w domu takie maluszki, to śmiało. Te produkty są całkowicie bezpieczne i spisują się na medal niezależnie od tego, czy używa ich dorosły, czy dziecko.


KOSMETYKI VS. DERMOKOSMETYKI AVÈNE. NA CZYM POLEGA RÓŻNICA?

Zacznijmy od postaw. Po co płacić więcej za dermokosmetyki Avène, skoro można kupić jakieś kosmetyki za ułamek tej ceny? Otóż właśnie po to – żeby stosować na sobie dermokosmetyk, a nie kosmetyk, bo różnica okazuje się kolosalna. Przede wszystkim, te dwa produkty różnią badania kliniczne, które świadczą o jakości, skuteczności i tolerancji. Inny jest także proces produkcji. W przypadku dermokosmetyków  muszą bowiem zostać spełnione tak samo rygorystyczne kryteria, jak w przypadku produkcji… leków na receptę. A skoro o lekach mowa, to dermokosmetyki kupicie wyłącznie w aptekach (choć na szczęście już bez recepty). A dlaczego Avène, a nie inne marki? U mnie to kwestia zarówno zadowolenia, jak i przyzwyczajenia. Sama używam ich produktów od dawna, a teraz używa ich także moja rodzina – w tym ledwie półroczna Zosia.

I tak, są całkowicie bezpieczne i naprawdę fenomenalne w działaniu. Ich najcenniejszym składnikiem jest woda termalna Avène. To ona zawiera unikalne składniki biologiczne i mineralne, a jej skuteczność potwierdzono już w ponad 150 badaniach naukowych. Co więcej, Avène to marka z ponad 30-letnią tradycją, obecna aktualnie w 120 krajach na całym świecie. To też marka, którą niezależnie od siebie polecił mi zarówno dermatolog, jak i pediatra naszych dzieci i której produkty są też polecane przez Europejskie Forum Dermatologii. A to już jest chyba najlepsza rekomendacja. Dlatego dziś pokażę Wam nasze ulubione dermokosmetyki z gamy XeraCalm A.D, przeznaczone do pielęgnacji skóry suchej, skłonnej do atopii i świądu. Takie, które realnie przynoszą ukojenie, łagodzą podrażnienia, nawilżają i odżywiają skórę. A jednocześnie są na tyle bezpieczne, że korzystać z nich może zarówno dorosły, jak i dziecko – w tym także niemowlę.


KRÓLOWA JEST TYLKO JEDNA, CZYLI WODA TERMALNA AVÈNE

Niekwestionowana królowa mojej kosmetyczki, która przemierzyła już ze mną chyba całą Polskę. Bo tak, woda termalna Avène jest absolutnie warta tego, żeby zabierać ją ze sobą nawet w podróż. Za co ją kocham? Głównie za skuteczne orzeźwienie o poranku, kiedy leniwe ciało nie chce się jeszcze obudzić, chociaż głowa musi pracować już na pełnych obrotach. A także za chłodną ulgę latem, za powiew świeżości w podróży, za otulającą mgiełkę wieczorem, którą rozpylam na skórę i już. Wiecie, że nie jestem fanką rytuałów, że brakuje mi do nich czasu, cierpliwości i serca. A jednak ta woda to taki mój mały, codzienny rytuał. I tak samo, jak rano pobudza, tak wieczorem koi i uspokaja.

Jak jej używać? Jak chcecie! Możecie rozpylać ją wg uznania albo fundować sobie 5-sekundowe mgiełki. Możecie też robić sobie z niej kompresy termalne na kilka minut, które następnie delikatnie osuszycie. A dlaczego warto? Bo to naprawdę jest jak ukojenie w mgiełce. Woda termalna Avène nie tylko jest przyjemna, cudownie rozpieszcza Wasze ciało i przynosi odprężenie, ale i łagodzi podrażnienia, działa przeciwzapalnie, wzmacnia barierę naskórka i pobudza naturalne mechanizmy obronne skóry. A ponieważ faktycznie ją zmiękcza, to wszelkie kremy czy balsamy lepiej się po niej wchłaniają. Ta woda jest też nieoceniona, kiedy jesteście poza domem i chcecie się odświeżyć, a niespecjalnie macie jak. Prysznica nie zastąpi, ale ulga i tak jest odczuwalna!


PO DEPILACJI I PO PEELINGU, A NAWET PO ZABIEGACH

Od razu uprzedzam też, że woda termalna Avène to nie jest jakiś tam kosmetyk, którym człowiek się psika jak zwykłą wodą i tylko niepotrzebnie przepłaca. Przeciwnie, to chyba najlepszy dermokosmetyk, jakiego kiedykolwiek używałam i który ma całą masę zastosowań. I – co ważne – z powodzeniem może być stosowany przy każdym rodzaju skóry. Także przy tej wrażliwej, nadwrażliwej, podrażnionej i alergicznej. Kiedy się przyda? Po pierwsze, podczas domowej pielęgnacji typowo kosmetycznej. Czyli np. po depilacji, goleniu, po wysiłku sportowym czy we wspomnianej podróży, po opalaniu, nawet po demakijażu czy po to, aby zastały makijaż utrwalić. Mnie zdarza się rozpylać chmurkę i wchodzić w nią w ciągu dnia, kiedy ta buzia jest pomalowana od rana do wieczora i przychodzi moment kryzysu, kiedy człowiek najchętniej już by ją zmył, a jeszcze nie ma jak. I tutaj ta woda naprawdę działa cuda!

Po drugie zaś, woda termalna Avène może być też stosowana w bardziej zaawansowanej pielęgnacji dermatologicznej, przy większych i mniejszych problemach. Czyli m.in. przy podrażnieniach i zaczerwienieniach skóry, przy świądzie, nawet po oparzeniach czy wysypkach. Dzięki czystemu i bezpiecznemu składowi może być też stosowana po zabiegach laserowych i chirurgicznych. I tak, możecie używać jej przy niemowlętach. Woda od Avène sprawdzi się tu zarówno przy kuracjach emolientami, jak i podczas pieluszkowego zapalenia skóry, kiedy to ukojenie jest najbardziej potrzebne.


BALSAM, KTÓRYM POSMARUJESZ NAWET NAJBARDZIEJ OPORNE OKAZY

Człowiek jest wstanie wymyślić sobie setki, jeśli nie tysiące mniej lub bardziej realnych do wykonania zadań. Usmażenie góry naleśników, kiedy w lodówce właśnie skończyło się mleko, własnoręczne zrobienie szalika na drutach, przepłynięcie kajakiem Bałtyku, nawet skakanie przez płonące hula hop – wszystko wydaje się łatwiejsze niż posmarowanie balsamem 4-latka. I – jak się okazuje – 36-latka też. Kilka razy mówiłam Wam już, że trafiły mi się wyjątkowo oporne egzemplarze i nie wiem, który bardziej tutaj narzeka. Ten balsam zły, bo się klei, ten się źle wyciska, ten śmierdzi, a ten za długo wysycha. Co jak co, ale tę litanię zażaleń słyszałam już w każdej możliwej konfiguracji. I nie wiem, który z nich dwóch bywa bardziej oporny. Wiem natomiast, że ten balsam uzupełniający lipidy to absolutny must have w naszym domu. Naprawdę, jeśli miałabym pokusić się o stworzenie takiej aptecznej kosmetyczki, to ten balsam byłby numerem jeden. Przy pękającej do krwi skórze okazuje się jedynym słusznym ratunkiem.

Ktoś zapyta, jak można doprowadzić skórę do takiego stanu? Cóż, w naszej rodzinie nie musimy się o to specjalnie nawet starać. Wystarczy, że przyjdzie jesień, a wraz z nią wiatry, deszcze i sezon grzewczy. To takie nasze trio pewnej katastrofy. Najpierw skóra robi się tak sucha, że można po niej pisać, a później zaczyna pękać do krwi. Albo sama z siebie (zwłaszcza na kostkach na dłoniach), albo od uporczywego drapania – w przypadku chłopaków, nawet przez sen. Dlatego ten balsam uzupełniający lipidy dosłownie ratuje nam skórę. Łagodzi uczucie swędzenia, koi, nawilża, odżywia, a do tego odbudowuje barierę ochronną skóry i przywraca jej komfort. A jednocześnie jest bezzapachowy, łatwo się rozsmarowuje i dobrze wchłania, dzięki czemu i Paweł, i Staś są w stanie się nim smarować. Ba, Staś jest właśnie na etapie smarowania nim całej rodziny i już ogłosił się prezesem tego domowego SPA! A że balsam XeraCalm A.D można stosować też u niemowlaków, to nawet Zosia się załapała.


OLEJEK, W KTÓRYM WYKĄPIE SIĘ CAŁA RODZINA? OTO ON!

Jeśli szukacie rewelacyjnego olejku, którego z powodzeniem dolejecie do kąpieli zarówno sobie, jak i dziecku, to właśnie go znaleźliście. Olejek uzupełniający lipidy z serii XeraCalm A.D sprawdza się tu znakomicie. Jest bezpieczny dla delikatnej skóry niemowląt, więc bez obaw możecie go stosować nawet przy najmniejszych członkach rodziny. Nie zawiera mydła, nie szczypie w oczy, a do tego jest bezzapachowy i możecie stosować go nawet w okresie zaostrzeń przeróżnych podrażnień. I – przede wszystkim – zostawia skórę cudownie miękką i wyraźnie podnosi komfort nawet przy mocnych przesuszeniach. Ba, możecie używać go nawet wtedy, gdy macie skłonności do świądu czy atopii! My używamy go też przy Zosi – za każdym razem, kiedy jej skóra staje się miejscami sucha czy zaczerwieniona. Wystarczy dolać trochę olejku bezpośrednio do wanienki i już. Efekt? Skóra znów robi się gładka i mięciutka, zaczerwienienia znikają, a mała nawet nie zaczyna się drapać – gdzie przy Stasiu w jej wieku to była nasza zmora. Dlatego całym sercem będę wszystkim te produkty polecać.

A na sam koniec już jeszcze jedna, ważna informacja. Dermokosmetyki Avène z gamy XeraCalm A.D zamykane są w sterylnych opakowaniach, co poznacie zresztą po specjalnym symbolu. Dlaczego to takie ważne? Bo zapewnia Wam maksimum bezpieczeństwa. To, że te produkty nie zawierają żadnych parabenów, substancji zapachowych czy konserwantów, to jedno. Ale drugie to właśnie wyjątkowy system produkcji i innowacyjne opakowania, które zapewniają sterylność produktu przez cały okres użytkowania. Co to oznacza w praktyce? Że nie musicie bać się żadnych zabrudzeń czy nadkażeń, bo jest to tu niemożliwe. Jeśli więc szukacie produktów, dzięki którym każdego dnia zadbacie o skórę swoją i swoich najbliższych, Avène będzie tu strzałem w dziesiątkę. Zapomnijcie przy tym o tonie kosmetyków – zamiast tego naprawdę wystarczą Wam trzy, ale trafione!


UWAGA, ZNIŻKA DLA WAS!

A na koniec najlepsze! Nieważne, czy znacie już produkty Avène i wykorzystacie tę okazję, żeby uzupełnić zapasy, czy może dopiero przymierzacie się, żeby spróbować. Właśnie trwa świetna akcja rabatowa, obejmująca wszystkie dermokosmetyki z gamy XeraCalm A.D! Co musicie wiedzieć?

z kodem XERACALM zniżki wynoszą aż 20 procent!

akcja trwa jeszcze do 18 listopada

produkty w promocyjnych cenach znajdziecie w drogeriach Super-Pharm

Polecam całym sercem i jestem pewna, że Wy też się nie zawiedziecie!

Wpis powstał we współpracy z marką Avène

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Wiola

Miałąm chyba wszystkie produkty z tego wpisu i masz rację – wszystkie są świetne!

Ania

Znamy Avene dzięki Tobie – najpierw nie moglam nie przekonać przez ceny ale teraz używamy ich juz codziennie, różnica jest naprawdę duża – tylko polecam kupować wlasnie na promocjach, wtedy portfel tego tak nie odczuwa :)