Kocham Cię, więc pozwalam Ci jeść w łóżku. Test odkurzacza Dyson V10


Pomysły moich powieści kryminalnych znajduję zmywając. Jest to zajęcie tak głupie, że zawsze rodzi we mnie myśl o zabójstwie. Znacie te słowa? Tak, tak, wypowiedział je nie kto inny, jak Agata Christie, czyli światowa królowa kryminałów. Cóż, biorąc pod uwagę jej dorobek literacki, musiała się w życiu całkiem sporo nazmywać. I o ile jej powieści cenię sobie bardzo, o tyle nienawiści do zmywania już pojąć nie mogę. Sama jestem tym typem człowieka, który – posiadając w domu zmywarkę – nigdy jej nie użył. Zamiast tego czerpię autentyczną przyjemność ze zmywania, a szum wody, nieskomplikowanie i powtarzalność tej czynności przynoszą mi cudowny spokój. Ale odkurzanie…

Odkurzanie to jest zgroza.

DLACZEGO NIENAWIDZĘ ODKURZAĆ?

Po pierwsze, odkurzacze zwykle chowa się przed światem w piwnicach, komórkach czy garderobach. Więc pierwsza trudność, na jaką się człowiek natyka, to to, że w ogóle ciężko się do nich dostać. Po drugie, są okropnie ciężkie! Przynajmniej w moim domu odkurzacze zawsze przypominały wielkie, plastikowe buły, które łatwiej było przeskoczyć, niż obejść. Po trzecie, kable zawsze były za krótkie. Żeby ogarnąć cały pokój, trzeba było lawirować między jednym gniazdkiem a drugim, przy okazji mało co się o te kable nie zabijając. Po czwarte, kable zawsze musiały być poplątane. Nie wiem, jak to się dzieje, ale o ile pokój się sam nie odkurzy, o tyle kabel zawsze sam się poplącze. Serio, na to powinno być jakieś osobne prawo Murphy’ego!

Po piąte, na dywanie zawsze musiały zostać jakieś okruchy czy kłaczki. Odkurzanie w moim przypadku przypominało więc udane grzybobranie: co kilka minut wstawanie, kucanie, wstawanie, kucanie. Po szóste, prędzej czy później musiał zapchać się worek. A wymiana worka kończyła się dla mnie zwykle tym, że część zawartości lądowała albo na mnie, albo na podłodze. Po siódme w końcu, odkurzanie to dla mnie gwałt na uszach. Naprawdę, gdybym miała sporządzić listę doprowadzających mnie na skraj szaleństwa rzeczy, odkurzacz przegoniłby nawet wiertarkę i młot pneumatyczny.

dyson v10


DYSON V10, MOJA NOWA MIŁOŚĆ

Wszystko to sprawiło, że moje relacje z odkurzaczami były tak zawiłe, że na Facebooku musielibyśmy ustawić status związku na „to skomplikowane”. I, szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi zmienić zdanie. Ale stało się to i to dwukrotnie. Za pierwszym razem, kiedy pisałam Wam, że w naszym domu zamieszkała Roomba. Czyli taki mały robot sprzątający, który włączasz, a on sam sprząta. I już to uznawałam za jeden z najwybitniejszych wynalazków ludzkości. Wyobraźcie sobie, że wychodzicie z domu do pracy, do kina, na spacer. Odpalacie z telefonu apkę, a Wasz bałagan sprząta się sam. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Naprawdę, dla mnie to był przełom w myśleniu o odkurzaniu i do dzisiaj głaszczę naszą Roombę czulej niż kota.

Natomiast teraz okazało się, że moje nienawidzące odkurzania serce da się podbić jeszcze jeden raz i to może nawet mocniej. Kilka tygodni temu zamieszkał z nami Dyson Cyclone V10, czyli bezprzewodowy odkurzacz pionowy. Nie jest co prawda robotem i wymaga do obsługi człowieka, ale jest tak dokładny i tak wygodny, że obecnie kłócimy się z Pawłem o to, kto ma nim kiedy posprzątać. Kłóci się także Stach, ale on akurat lepiej niż w odkurzaniu sprawdza się w robieniu bałaganu ;-)

dyson v10 recenzja dyson v10 opinie dyson v10 opinie


KTOŚ ŚPI, KTOŚ ODKURZA. NORMALNA SPRAWA

Czym konkretnie Dyson V10 podbił nasze serca? Przede wszystkim, jest mega wygodny w obsłudze. Zajmuje mało miejsca, jest lekki, nie ma żadnego kabla i nie trzeba go często ładować. Nakruszyliście? Naśmieciliście? Łapiecie za odkurzacz, odkurzacie, gotowe. Na zdjęciach widzicie go akurat z odczepioną rączką, bo tak używamy go najczęściej, ale w zestawie jest też normalna, długa rączka, do odkurzania większych powierzchni. Natomiast przy dziecku, zwierzaku czy po prostu sierocie takiej, jak ja, taki odkurzacz to naprawdę skarb. Ogarnięcie każdej katastrofy zajmuje dosłownie chwilę, a to jest tu najważniejsze. Niestety, Roomba ma ten jeden minus, że nie działa tak ekspresowo. Sprząta dobrze, ale całą powierzchnię, jaką jej wyznaczycie. Dlatego zostawiamy ją na bardziej czasochłonne porządki, a takie codzienne małe wpadki ogarniamy Dysonem.

A skoro już o zwierzętach mowa – tak, ten odkurzacz sierść także ogarnie. Z kanapy, dywanu, a także tapicerki, jeśli akurat najdzie Was na porządki w aucie. Dla mnie super jest to, że Dyson V10 jednym kliknięciem zmienia się w odkurzacz ręczny. Dzięki temu da się nim posprzątać naprawdę wszystko i naprawdę dokładnie. Do tego jest świetny jakościowo (on naprawdę wygląda jak odkurzacz z przyszłości!) i pracuje na tyle cicho, że korzystamy z niego codziennie wieczorem, jak Stasiek już smacznie śpi. A jeśli śledzicie nas czasem na Instagramie, to doskonale wiecie o tym, że w naszym mieszkaniu hałas niesie się łatwo, bo… nie ma w nim drzwi.

dyson v10dyson v10


KRYMINAŁÓW Z TEGO NIE BĘDZIE

Z rzeczy technicznych: Dyson V10 ma największą siłę ssania ze wszystkich modeli bezprzewodowych na rynku. Nie musicie więc jeździć po 500 razy w tę i z powrotem po Waszym dywanie. On naprawdę usuwa wszystko, co znajdzie na swojej drodze! Jak zapewnia producent, ten odkurzacz wychwytuje cząsteczki wielkości nawet 0,3 mikrona – nie wiem, ile to jest, ale wiem, co widzę. A widzę pięknie wyczesaną wykładzinę i podłogę, która aż lśni. Do tego Dyson V10 ma duży pojemnik z ekspresowym i higienicznym sposobem opróżniania oraz kilka końcówek, dzięki którym poza podłogą odkurzymy nawet materac czy klawiaturę. Jak dla mnie? Mocne 10/10 i jakichkolwiek zarzutów absolutnie brak.

I ostatnia rzecz, to przywiązanie do marki. My poznaliśmy ją kilka miesięcy temu, kiedy testowaliśmy ich oczyszczacz powietrza (naszą recenzję znajdziecie pod tym linkiem). Już wtedy nasłuchaliśmy się od znajomych ochów i achów na temat Dysona i teraz wiemy, że te zachwyty nie były wcale na wyrost. Dlatego Dyson dołącza dziś do naszej listy ulubionych marek i tak samo, jak Paweł kocha produkty Apple, a Stasiek LEGO Duplo, tak ja jestem fanką Dysona.

I nie, to nie jest post sponsorowany. Napisałam o nim wyłącznie dlatego, że chciałam. Bo warto. Bo jeśli tak, jak ja, nie cierpicie odkurzać, to Dyson serio zmieni Wasze podejście. I jeśli też mordujecie się ze swoim starym odkurzaczem i nie wymieniacie go na nowy, bo wydaje Wam się, że wszystkie są równie toporne w użyciu, to naprawdę, nie traćcie nadziei! Dyson V10 jest ge-nial-ny i absolutnie wart wszystkich pieniędzy. Natomiast ma jeden minus: odkurza się nim tak cudownie, że żadnego kryminału to ja przez niego raczej nie napiszę ;-)

dyson v10

Nasz Dyson V10: klik w link

Zdjęcia: Martyna Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Marysia

O jaaa, to ten który reklamują teraz w telewizji??

Marta

Staszek jaki już duży! Przybij mu piątkę od ciotki, też zawsze jem w łóżku ;-)

Zuza Bu

Szukam czegoś podobnego na prezent dla rodziców – myślisz, że będzie ok?