Są młode, piękne i szalenie zdolne. Uparły się, że zrewolucjonizują polskie myślenie o modzie i dodadzą naszym garderobom kolorów. To Julia i Natalia Kaczorowskie – dwie siostry, które każdego dnia tworzą od podstaw własną markę odzieżową o wdzięcznej nazwie Cacofonia Milano. Poczytajcie, skąd biorą swoje pomysły i jakim cudem ubrania dla nich projektuje dzisiaj sam Van Gogh. A na koniec zgarnijcie od nich przemiłą niespodziankę!
Joanna Pachla: Na rynku jest już sporo świetnych marek modowych, w tym także polskich. Dlaczego postanowiłyście założyć własną?
Natalia Kaczorowska: Inspiracje pojawiły się podczas zagranicznych podróży. Najpierw trochę żartem, ale potem w rodzinnej rozmowie padły słowa: w sumie, czemu nie?
Julia Kaczorowska: Poza tym ubrania z nadrukami sublimacyjnymi w Polsce często kojarzą się albo ze sportowymi ciuchami, albo ze straganem nad morzem i koszulkami – delikatnie mówiąc – nie najwyższych lotów. Tymczasem za granicą coraz więcej projektantów zaczyna korzystać z tej metody i mówię tu o markach takich jak Versace czy Dolce&Gabbana. Postanowiłyśmy z tego skorzystać i zaserwować sztukę w naszym wydaniu, właśnie jako Cacofonia Milano.
Markę tworzycie we dwie. Uzupełniacie się, wymieniacie pomysłami? W jakim jesteście wieku? Udaje Wam się tworzyć wspólny biznes bez zgrzytów?
Julia: Między nami jest pięć lat różnicy. Natalia w tym roku napisała maturę i jeszcze się uczy, choć już wnosi do marki wiele pomysłów i celnych uwag. Ja z kolei powinnam teraz bronić magisterkę na kierunku związanym z fotografią i dziennikarstwem. Ale na razie słowo „powinnam” dobrze określa etap pisania mojej pracy.
Natalka: Póki co, wymieniamy się pomysłami. Nie ma tak, że jedna decyduje bez konsultacji z drugą. Paradoksalnie, lepiej dogadujemy się teraz niż wcześniej, gdy mieszkałyśmy razem w jednym domu.
Wiem, że wierzycie w #girlspower. Czy to znaczy, że w Waszym zespole próżno szukać mężczyzn?
Julia: Absolutnie nie! #girlspower nie oznacza #wehatemen. W naszym najbliższym zespole, prócz trzech kobiet, mamy jeszcze dwóch panów: naszego głównego grafika oraz naszego Tatę, który – nie ma co tego ukrywać – jest dla nas bardzo dużym wsparciem. To on wprowadził nas w świat sztuki oraz fotografii, przez wiele lat związany był również ze światem reklamy.
A co było najtrudniejsze w powołaniu do życia własnej marki? Uzbieranie środków, wymyślenie projektów, znalezienie szwalni? A może… chwytliwej nazwy?
Julia: Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele czynników składa się na powstanie takiej marki. Miesiące spędzone na poszukiwaniu odpowiednich materiałów, jedne testy, drugie testy, szukanie szwalni… Mamy masę pomysłów, więc w naszym zespole kreatywność zdecydowanie nie jest problemem: nazwa, wymyślanie wzorów – to coś, w czym świetnie się czujemy.
Natalia: Ograniczają nas raczej najróżniejsi podwykonawcy: my chcemy zawsze działać „tu i teraz”, a okazuje się, że na rynku załatwienie najprostszej rzeczy, jak choćby próbek materiałów, potrafi zająć absurdalną ilość czasu. Czasem na odpowiedź na jednego maila czeka się nawet tydzień! To nas strasznie frustruje.
A – wybaczcie pytanie wprost – skąd wzięłyście na to pieniądze? Starałyście się o dofinansowanie, sięgnęłyście po własne oszczędności? Ciekawi mnie (i czytelników pewnie też), skąd się bierze środki na taki biznes.
Julia: Jest dużo programów pomagających młodym start-upom i tu wujek Google jest sprzymierzeńcem każdego, kto szuka takich możliwości. Mnie samej zdarzało się jeździć na takie spotkania do Inkubatorów Przedsiębiorczości i prezentować pomysł na biznes – już jakiś czas temu, związany z zupełnie innym rynkiem. Więc warto próbować. Natomiast Cacofonia jest na razie firmą rodzinną i korzystamy jedynie ze środków rodzinnych. Jeśli zechcemy się rozwijać, pomyślimy o jakiejś innej formie – może dobra byłaby kampania crowdfundingowa?
Polska jest w ogóle krajem przyjaznym sztuce? Warszawa to nie Paryż, ale tutaj jeszcze tę sztukę poczuć się da. Natomiast myślicie, że z Waszymi ubraniami macie szansę dotrzeć gdzieś dalej? Kim jest Wasz odbiorca, jak go sobie wyobrażacie?
Julia: Trudno mi mówić o całej Polsce, bo mój punkt widzenia dotyczy głównie stolicy. W Warszawie jest coraz więcej inicjatyw i ważnych wystaw, co ogromnie mnie cieszy. Ale wiele jeszcze przed nami. Pytasz też, czy Cacofonia ma szanse dotrzeć gdzieś dalej – już docieramy! Mamy zamówienia z Austrii, Szwajcarii, Czech, Rumunii, Holandii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Są to na razie pojedyncze sztuki, ale bardzo nas cieszy, że się w ogóle pojawiły, bo na razie nie rozpoczęliśmy promocji za granicą na dużą skalę.
Natalia: Ostatnie zamówienie z USA jest od kogoś dużo znaczącego w świecie mody – ale nie chcemy na razie nic zdradzać. Na pewno w odpowiednim momencie się pochwalimy!
Wasze ubrania bywają dość śmiałe. Pannom z Awinionu piersi nie zakryjecie, ale czy nie sądzicie, że nasze społeczeństwo może nie być na taką modę gotowe?
Julia: Szczerze? Ani przez sekundę nie przeszło nam przez myśl, że może to być gorszące. Powiem więcej, jak Facebook zablokował nam promowanie posta z bomberką z „Narodzinami Wenus” pisząc, że publikujemy „nudity”, patrzyłam się tępo w ekran i zastanawiałam, co jest nie tak, że on w mojej koleżance na zdjęciu widzi nagą pannę. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że oburzają go piersi Wenus na bomberze.
Nagość to jedno, ale tutaj ważna jest jeszcze odwaga. Nigdy nie analizowałam tego jakoś specjalnie, ale widzę sama po sobie, że wciąż mam duże opory przed śmiałymi wzorami i kolorami. I to nie dlatego, że ich nie lubię – lubię, nawet bardzo! Ale jednak u innych. Z czego ta nasza polska powściągliwość może wynikać?
Julia: Może z aury, jaką mamy przez sporą część roku? Łatwiej jest ubierać się kolorowo, gdy te kolory mamy w głowie i na ulicy – gdy jest ciepło, ludzie są pozytywnie nastawieni, a architektura na ulicy jest pełna ładnych kolorów (nie mówię tu o „szynce” i „pistacji” na polskich domach). U nas tego brakuje. Kto z kim przystaje, takim się staje: dlatego też gdy widzimy szaro-bure ubrania wszędzie wokół nas, i my się na takie decydujemy.
Natalia: Myślę, że wiąże się to też z tym, że większość ludzi woli nie zwracać na siebie zbytnio uwagi, nie chce wychodzić ze swojej strefy komfortu. Uważam, że to błąd – nie warto ginąć w tłumie! W kolorowych, pięknych wzorach, człowiek od razu wygląda radośniej niż nosząc codziennie czarne i szare barwy.
Czyli wierzycie, że Wasze ubrania mają szansę dotrzeć też do bardziej opornych odbiorców? Tych, co to stonowane rurki łączą wyłącznie z równie stonowaną koszulą?
Julia: O, mogłabyś być zaskoczona, widząc moją szafę. Tam też jest mnóstwo bieli, jasnego szarego, beżu. A to dlatego, że ja sama na co dzień też ubieram się raczej stonowanie. Ale nauczyłam się przełamywać ten minimalistyczny look kolorowym dodatkiem i w takim przypadku barwny bomber sprawuje się świetnie. Nasze ubrania są dobre właśnie jako dodatek do stonowanej garderoby – nie widzę naszej bomberki w połączeniu z równie pstrokatymi spodniami i bluzką. To Cacofonia ma się tu wyróżniać, grać pierwszą rolę – dlatego nie komponujmy jej z czymś, co będzie z nią wizualnie konkurować.
Staramy się też wychodzić naprzeciw odbiorcom, którzy jeszcze boją się bardzo wyraźnych wzorów. Stąd nasz model „Vincent” dostępny jest w trzech prawie gładkich kolorach. Po przyjrzeniu się dokładniej widać na nim delikatny wzorek – inspirację zaczerpnęliśmy z wyglądu nieba, malowanego przez Van Gogha, a całość dopełnia niewielki napis „Vincent”.
A jak właściwie nosić Wasze ubrania? Z czym najlepiej się komponują? Gdybyście miały je polecić, to na jakie okazje?
Natalia: Ja wyznaję taką zasadę – jak jeden element ubrania jest bardzo kolorowy, to reszta niech będzie jednolita. Bombery noszę z dżinsami lub czarnymi spodniami i szarą lub białą bluzką. Bluzy – tak samo, dżinsy lub rurki. Do kolorowych bluzek dopasuję jakąś gładką dżinsową lub czarną kurtkę. Ale w naszych ubraniach można wyglądać też bardziej elegancko. Niektóre wzory w połączeniu z czarną sukienką dają olśniewający efekt! I nie będzie raczej problemu, że znajdziesz się na imprezie obok trzech tak samo wyglądających dziewczyn.
Julia: Kolorowe bluzy są świetne na stok narciarski, na uniwersytet podczas sesji, na wieczór na plaży, na lazy day w domu. Bomber jackets mogą posłużyć zarówno jako kurteczki na wczesną jesień, jak i okrycie wierzchnie na chłodniejsze letnie wieczory. Z jasnymi dżinsami są idealne na dzień i – jak wspomniała Natalka – w nocy w połączeniu z ciemną bluzką i czarnymi rurkami (a nawet szpilkami!) świetnie nadadzą się na imprezę.
No właśnie – podczas, gdy większość ubrań w naszych szafach jest szara lub czarna, Wasze ubrania eksplodują kolorami. Jak długo? Nie zaszkodzi im piąte, dziesiąte ani nawet pięćdziesiąte pranie?
Julia: Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie zaszkodzi 10 prań pod rząd, bo takie testy robiliśmy. Czy i pięćdziesiąt i sto – nie wiem, nie chcę skłamać, ale nasze materiały i metoda druku są naprawdę bardzo trwałe.
Wiem, że ogromną wagę przywiązujecie też do detali. Czyli nie muszę martwić się o to, że przez najważniejszy element obrazu przebiegnie mi na przykład… suwak? Jak w ogóle dba się o takie rzeczy?
Julia: Tak, to jest zdecydowanie coś, czym możemy się pochwalić. Jak pomyślę, ile czasu nasz grafik spędza nad niektórymi wzorami, to czasem aż mi go szkoda. Niektórym może wydawać się, że to prosta praca: bierzesz obraz z Google Grafika, wrzucasz na ciuch i jazda! A to tak nie wygląda: większość naszych wzorów to adaptacje obrazów – dodajemy lub ujmujemy jakieś elementy tak, by wzór pięknie prezentował się na ubraniu. Odświeżamy kolory. Tak, jak wspomniałaś, trzeba zadbać o to, by w przypadku bomberki suwak znalazł się w odpowiednim miejscu. Przy bluzie – by kaptur i kieszeń pasowały do reszty.
Natalia: Co więcej, nawet by najważniejszy element obrazu nie znalazł się na przykład na boku, zasłonięty rękawem. To wszystko jest możliwe po pierwsze dzięki mozolnej pracy naszego grafika, a po drugie dzięki metodzie nadruku sublimacyjnego, z jakiej korzystamy. Polega ona na tym, że wzór drukuje się już na wykrojonym w odpowiednim rozmiarze ubraniu, a nie, jak w większości marek, na tzw. beli, która nie daje pełnej kontroli nad rozmieszczeniem wzoru.
A skąd bierzecie te wzory? Wiem już, że sztuka jest Waszą pasją, ale jak dokonujecie selekcji? Co powoduje, że dane dzieło robi Wam w końcu za wzór?
Natalia: W największym stopniu jest to po prostu odczucie, że dane dzieło to po prostu TO.
Julia: Tak, najpierw dzieło musi nas zachwycić – kilka takich mamy już z tyłu głowy, na część trafiamy przy okazji researchu w internecie, w muzeach, galeriach. To jest pierwszy krok. Drugi, równie istotny, to decyzja, czy dane dzieło nadaje się na ubranie – a nie z każdym tak jest. Niektóre, choć piękne w oprawie w formacie obrazu, nie nadają się na odzież.
To jak powstawały Wasze najciekawsze wzory?
Natalia: W naszej kolekcji mamy trzy rodzaje wzorów: pierwsze są inspirowane największymi dziełami sztuki, drugie zostały namalowane przez młodych artystów po uczelniach artystycznych, a trzecie to wzory oparte o grafiki i zdjęcia.
Julia: Jednym z naszych absolutnych bestsellerów jest wzór z tej drugiej kategorii, Colorful Jungle, którego autorką jest Aga Głód z Akademii Sztuk Pięknych. Co ważne, wzór został zaprojektowany ręcznie, metodą kolażu (łączenia papierowych, pomalowanych przez nią i wyciętych elementów). Dopiero potem ta plansza została zeskanowana i wrzucona przez naszego grafika w wykrój ubrania. Inny wzór Agi, piękne Exotic Tukans, został namalowany flamastrami. Co więcej, częściowo powstawał, gdy Aga była w Chorwacji, więc na pewno ma w sobie wakacyjnego ducha.
To tu od razu może wspomnijmy, że Wasze ubrania kierujecie zarówno do kobiet, jak i mężczyzn. Zdradzicie nam może, które cieszą się większą popularnością?
Julia: Zdecydowanie kobiece. Widzę dwa powody: jeden jest taki, że większość wzorów jednak mamy typowo damskich – choć staram się uciekać od tego określenia, bo „Alegorię Muzyki” chociażby zamawiają również mężczyźni. Drugi: spójrz na szafę swoją i swojego mężczyzny. Jestem niemalże pewna, że Twoja jest większa… I to do Ciebie częściej przychodzi kurier z przesyłkami.
I później wysłuchuję, że znowu wydałam na ciuchy ostatnie pieniądze! Ale właśnie – najczęstszy zarzut, jaki pada pod adresem polskich marek, dotyczy ceny. Wasze ubrania też nie należą do tych najtańszych. Możecie wytłumaczyć, dlaczego nie da się szyć w Polsce, w dobrej szwalni i z dobrych materiałów tak, aby jednocześnie nie było to drogie?
Julia: Ale my nigdy nie chcieliśmy być najtańsi – jakość ma swoją cenę. Tylko czy naprawdę ktokolwiek uważa, że dobrej jakości bomber jacket z wyjątkowym, niespotykanym w innych markach wzorem graficznym, w cenie 300 zł, jest drogi? Podobne ceny można znaleźć w Zarze. Poza tym, za granicą nie spotkaliśmy się z opinią, że nasze ubrania są drogie. Przeciwnie, wydają się być w przystępnej cenie.
Szyjemy z tkanin polskiej produkcji, w nowoczesnej szwalni pod Łodzią, dzięki temu nasze ubrania są wyjątkowej jakości. Gdybyśmy chcieli być tańsi, musielibyśmy przenieść produkcję do Azji – a przecież nie o to chodzi.
A czy Wam samym zdarza się kupować ubrania w sieciówkach? Tak? Nie? Dlaczego?
Julia: Nie będę kłamać – jasne, że się zdarza. Moja szafa to lumpeksy, sieciówki i trochę odzieży od polskich projektantów. Czemu? Odpowiedź jest prosta: studencka kieszeń zniesie raz na jakiś czas jakieś cudo od polskiego projektanta, ale coś, czego potrzeba w większych ilościach, jak ubrania basic, to już niekoniecznie. Jasne, chciałabym kiedyś nosić się tylko w odzieży wyprodukowanej może nie tyle „jedynie w Polsce”, ile jedynie na zasadach fair play w szerokim tego słowa znaczeniu i dążę do tego. Myślę, że rozwój Cacofonii mógłby mi w tym pomóc.
Natalia: U mnie jest podobnie.
To na koniec trochę prywaty: moim marzeniem jest piękny, kobiecy, damski dres. A konkretnie: spodnie dresowe. Macie je może w planach gdzieś na swojej liście?
Natalia: Nie mówimy nie.
Julia: Na razie mamy w zanadrzu parę naprawdę świetnych nowości, nad którymi pracujemy. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale warto zapisać się na nasz newsletter na stronie – obiecuję, że nie będziemy spamować, a to właśnie odbiorcy newslettera jako pierwsi będą dowiadywać się o nowościach!
Myślicie, że znalazłyście swój przepis na sukces? Kiedy rozsiądziecie się wygodnie w fotelu, z kieliszkiem wina w ręku i powiecie: wow, udało nam się to? A może już tak mówicie?
Natalia: Przed nami jeszcze długa droga. Każdy biznes potrzebuje czasu, żeby osiągnąć sukces. Warto pamiętać, że jesteśmy na rynku od zaledwie trzech miesięcy! Dużo się przy tym uczymy, każdy dzień przynosi niespodzianki, ale na pewno jest to coś, nad czym chcemy mocno pracować, i wznieść naszą markę na szczyt.
W takim razie trzymam kciuki i mocno Wam kibicuję!
NIESPODZIANKA DLA WAS
Uwaga, dziewczyny (i chłopaki też)! Razem z Cacofonia Milano przygotowałyśmy dla Was małą niespodziankę! Od dziś możecie skorzystać ze specjalnego kodu, który da Wam 15 PROCENT ZNIŻKI na ich ubrania! Aby skorzystać z rabatu, wystarczy zrobić zakupy na stronie www.CacofoniaMilano.com/pl i wpisać w koszyku kod WYRWANE15. Ale uwaga – zniżka działa tylko do końca października!
A ja od siebie tak cichutko podpowiem, że to też świetna okazja, żeby pomyśleć już o świętach i prezentach dla bliskich. Pamiętajcie, że dziewczyny szyją na zamówienie, więc jeśli chcecie mieć pewność, że wszystko dojdzie do Was na czas, to nie zwlekajcie do ostatniej chwili! ;)
Mam ochotę zaraz pisać do rektora, że dla filologii polskiej i historii sztuki powinno być specjalne dofinansowanie na takie bluzy :D Chyba już nawet widziałam na wydziale dziewczynę w takiej bluzie. Żałuję tylko, że post jest akurat pod koniec miesiąca, bo ciuchy śliczne, ale środków brak. Kiedyś się na pewno skuszę :D
Niezły pomysł! Poprzemy taki wniosek ;) Pozdrawiamy serdecznie Cacofonia Milano.com
Wreszcie ktoś, to ma w życiu jakąś pasję! Świetne są te ubrania!
Dzięki Natalia, bardzo nam miło! Co to za życie bez pasji ;) Zespół CacofoniaMilano.com
Jakie fajne dziewczyny i jakie fajne rzeczy! ❤️
Dzięki Dominka <3
Julia i Natalia z CacofoniaMilano.com