Sztuka odpuszczania. 7 powodów, dla których warto dać sobie spokój i zacząć żyć inaczej

Gdybym przeszedł się po ulicy i wyrywkowo zapytał 100 osób, czy uważają się za asertywne, pewnie 90 z nich odpowiedziałaby twierdząco. Z czego jakieś 30 z nich w ogóle wiedziałoby, co to znaczy, a 10 faktycznie jest asertywnymi w życiu. Niestety. Bo tak naprawdę wciąż tkwi w nas przekonanie, że trudno jest powiedzieć „nie”. Ciężko jest odmówić, powiedzieć, co się myśli, wyrazić swoje zdanie, z pełną odpowiedzialnością i świadomością konsekwencji. Bo my już tak mamy, że często zanim coś powiemy, to zastanawiamy się, w jakim nas to postawi świetle. Nawet jeśli to, co mówimy, mówimy zgodnie z naszymi przekonaniami i poglądami. I to jest złe. Ale jest coś gorszego od braku asertywności. To brak asertywności, połączony z brakiem decyzyjności. I odpowiedzialności za własne życie i szczęście.

Może na początek, żebyśmy się tu wszyscy dobrze zrozumieli, przybliżę niewtajemniczonym znaczenie słowa „asertywność”:

Asertywność – w psychologii termin oznaczający posiadanie i wyrażanie własnego zdania oraz bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nie naruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych. Jest to umiejętność nabyta [definicja podana za Wikipedia.org].

Fajnie brzmi, nie? Gdyby tylko wszyscy umieli dyskutować tak, aby wzajemnie się nie obrażać. Lub wymieniać poglądy, bez agresji w tonie czy w przekazie. Niestety, jesteśmy dorośli, swoje przeżyliśmy i wiemy, że to nie jest realne. Szczególnie w czasach szerokopasmowego internetu i wszechobecnych mediów społecznościowych. 

JA TEŻ TAK KIEDYŚ MIAŁEM

Skoro jednak wiemy już, czym jest asertywność, to domyślacie się pewnie, że osoby mające z nią problem najczęściej w życiu przyjmują to, co przyniesie im los. A przez los rozumiem rodzinę, przyjaciół, znajomych, pracodawców. Ludzi, którymi się otaczają. Chcąc nie chcąc, biorą to, co im dane. Jeśli mają też problem z podejmowaniem własnych decyzji bądź kreśleniem swojego życia według własnych marzeń czy celów, to szybko doprowadzają się do patowej sytuacji. Bo nie potrafią odmawiać i nie potrafią zdecydować. Dryfują, nie płyną. 

Okazuje się wtedy, że są zwyczajnie nieszczęśliwe. Niespełnione, puste w środku. Skąd to wiem? Bo też tak miałem. Kiedyś miałem takie problemy, na szczęście tylko w sferze zawodowej. Bo tam swego czasu czułem się wyjątkowo mało pewnie. Dziś wiem, że to był tylko syndrom oszusta, a ja miałem obok siebie złych ludzi. Niemniej, myślę, że coś o tym wiem. I wiem coś o tym, co może dziać się w głowie człowieka, który zmaga się z takimi problemami. 

Nie myślcie tylko, że taki scenariusz może dotyczyć jedynie sfery zawodowej. Bzdura. Osiadanie na życiowej mieliźnie to też relacja z przyjaciółmi, związek, relacje rodzinne czy przynależność do danej społeczności. Wszędzie tam, gdzie brakuje nam odwagi, by powiedzieć nie, a także siły, by poszukać alternatywy. I tak to też traktujmy – jako pewien zbiór życiowych hipotetycznych sytuacji. Jak więc poznać, że to już? Jak załapać, że coś musimy zmienić? 

1. WIĘZIEŃ PRZESZŁOŚCI

Pewnie znasz ten memiczny slogan – „kiedyś to było”. Właśnie, kiedyś wiele rzeczy było, teraz wiele rzeczy jest. Ale to naturalne, że z biegiem czasu dorastamy, zmienia się nasz pogląd na wiele spraw, zmieniają się w końcu nasze pragnienia, marzenia, cele. Ale też rzeczy bardziej prozaiczne, zwyczajne potrzeby codzienne. Wiele osób często ma problem z akceptacją tych zmian. Chcą żyć tym, czym żyli 10 lat temu, bo było im dobrze. Człowiek ogólnie to takie stworzenie, które lubi wspominać to, co było dobre. I idealizować tę sytuację do bólu. Przykład? Miałaś słabo płatną pracę, bez większych perspektyw, bez większej odpowiedzialności. Ale miałaś czas na wino z przyjaciółmi, wyjazd pod namiot i dość wariacji na wakacyjną miłość. Co z tych czasów wspominasz najlepiej? Zapewne ten przelotny romans. Bo przecież nie 8 godzin na open space ze słuchawką przy uchu.

Bardzo często robimy sobie krzywdę i próbujemy żyć w epoce, która nas już nie chce. Z której dawno wyrośliśmy. Dorastanie jest trudne, ale konieczne. To jest trochę tak jak z przedłużeniem młodości przez kolejny kierunek studiów. Status studentki nie spowoduje, że będziesz młodsza. Może młodsi koledzy będą na Ciebie patrzeć z większym apetytem. Tyle.

2. SYNDROM NIEDOCENIENIA

Bycie niedocenianym boli. O ile jesteś osobą mocno pewną siebie, jesteś w stanie sobie z tym poradzić. Gorzej, jeśli tak nie jest, a każda sytuacja, w której Twoja praca czy wysiłek są ignorowane, wpędza Cię w poczucie beznadziejności i obniża Twoje poczucie wartości. Sytuacje sporadyczne zawsze mogą się zdarzać, jednak jeśli to cały, powtarzający się proces, to coś jest nie tak. Albo Ty jesteś w nieodpowiednim miejscu. A na pewno otaczasz się nieodpowiednimi ludźmi. I zrozummy się dobrze – nie chodzi o brak pochwał za każde podjęte działanie, ale mówimy o zwyczajnym partnerskim podejściu. W pracy, w związku, w przyjaźni. 

3. WITAM TY ZAWSZE SMUTNY KIEDY BĘDZIESZ WESOŁY?

Jeśli ten tekst jest zbyt sterylny to wpiszcie w Google „Mads Mikkelsen witam ty znowu smutny” i przełączcie się na grafikę. Jakoś od razu mi się to skojarzyło z tym akapitem. Niedawno obchodziliśmy dzień depresji i tak się składa, że w naszym kraju, z powodu braku jakiejkolwiek edukacji w sferze problemów psychologicznych, ta choroba jest bardzo marginalizowana i postrzegana jako wymysł smutnych lub leniwych ludzi. Ludzi, którym wystarczy butelka wina czy wyjście do pubu, aby im się poprawił nastrój. Tak się niestety nie dzieje. Jeśli więc zauważasz u siebie jakieś jej symptomy, to niezwłocznie udaj się do specjalisty. 

A czemu o tym piszę? Bo wydaje mi się, że miewamy też stany emocjonalne, które depresją nie są, ale czynią nas bardzo nieszczęśliwymi. Coś, co powoduje, że systematycznie w mniejszych lub większych odstępach czasu wpadamy w złe nastroje. Warto wtedy sprawdzić, co najczęściej ten zły nastrój powoduje. Bo przyczyn może być wiele. Od pogody, przez za małe mieszkanie, po fatalną pracę czy toksyczny związek. Życie jest za krótkie, aby tracić czas na rzeczy, które nas unieszczęśliwiają. Czasami trzeba coś zmienić i iść dalej.

4. WIĘZIEŃ STAGNACJI

Niech pierwszy rzuci telefonem, kto przeglądając Instagrama nie ma wrażenia, że tylko jemu w życiu nie wychodzi. Wraz ze wzrostem obecności social mediów i telefonów w naszej codzienności, rośnie w nas poczucie beznadziejności, wpędzające niejednego użytkownika smartfona w depresję i stany lękowe. Świat tak szybko się zmienia, tak mocno bombarduje nas impulsami i informacjami, że nie ma siły, abyśmy czuli się w tym dobrze. Dlaczego? Bo zawsze będzie ktoś, kto ma lepiej, szybciej, drożej, bardziej wow. My na własne życzenie robimy sobie krzywdę. Sami maltretujemy się porównaniami i wmawiamy sobie, że jesteśmy gorsi, mniej ogarnięci, mniej produktywni. A wcale nie musi tak być. Dlatego, że po drugiej stronie zawsze stoi większa rzesza ludzi, która ma gorzej. Oraz my nie musimy być czyimś lustrzanym odbiciem. Układajmy swoje plany, realizujmy swoje cele i spełniajmy swoje marzenia. Paradoksalnie, im dłużej patrzymy w  ekran telefonu i im bardziej porównujemy się do innych, tym dalej jesteśmy od własnych celów.

5. SYNDROM WYPALENIA

Miałaś? Wiesz, jak to jest. Nie miałaś? To pewnie się dowiesz, bo każdy przez to przechodzi – na różnych płaszczyznach, ale jednak. Nie będę się tutaj rozpisywał. bo nie za bardzo jest o czym. Jeśli zmuszasz się do czegoś i wiesz, że to nie przynosi Ci żadnej radości, a kolejny dzień w tym samym skończy się płaczem i wymiotami – to odpuść. Czasy pańszczyzny mamy za sobą, nie musimy robić tego, co nam kazano. A jeśli od tego zależy los Twój czy Twojej rodziny? Także odpuść, ale bardziej rozsądnie, z planem B. Ale odpuść. Nie znam osoby, która po wypaleniu się, wróciła do tego co robiła wcześniej. Nie znam też takiej, która by tęskniła za tym, niezależnie od tego, co robi teraz. 

6. AKTOR NA ŻYCIA ETACIE

Jeśli musisz coś przed kimś udawać i udowadniać coś komuś, to żyjesz dla niego, a nie dla siebie. Czy to się opłaca? Wątpię. Nie zawsze da się być naturalnym, ale jeśli notorycznie udajesz kogoś innego, to jesteś w złym środowisku. A jeśli środowisko wcale tego od Ciebie nie oczekuje, tylko sama narzucasz na siebie całą masę wyimaginowanych oczekiwań, to Ty sama potrzebujesz pomocy. Niezależnie od scenariusza, jest to bardzo krótka droga do naprawdę dużych problemów.

7. JA JUŻ NIE CHCĘ

Nie chcesz, to nie rób. Nie zmuszaj się do niczego. I nie daj sobie wmówić, że coś należy. Bo konwenanse, bo rodzina, bo sąsiedzi. Życie masz jedno, a to, gdzie będziesz na jego końcu, zależy od Ciebie. Każda rzecz, która unieszczęśliwia Cię na co dzień, oddala Cię od szczęśliwego finału.

I CO TERAZ?

Teraz usiądź i pomyśl, co odpuścisz jako pierwsze. Gdzie coś zmienisz, aby kolejnego dnia obudzić się w nieco lepszym nastroju i zawalczyć o to słynne, lepsze jutro. Pamiętaj, że to nie zawsze muszą być rzeczy wielkie. Ale niech coś się wreszcie zadzieje.

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Katarzyna

Bardzo mądry tekst :)

anonim

Miala Pani ewidentnie gorszy dzien, zeby zareagowac na komentarz o nieodmienianiu slow. A wystaczylo odpuscic… Nastepnym razem zalecam nieczytanie komentarzy w okresie zwiekszonej nerwowosci. I najlepiej byloby przeprosic za komentarz na instagramie z niewybrednymi wyzwiskami. Po prostu zupelnie on nie pasuje do Pani dotychczasowego wizerunku.

Lena

Joanno super artykuł. Czasem warto odpuścić, nasze wewnętrze emocje mogą nas potem mocno wyprowadzić z równowagi czy przenieś złość, na inne osoby :) Zawsze warto walczyć ze stresem :D