Kiedy kilka miesięcy temu napisałam Wam wpis na temat szczepienia na meningokoki, w komentarzach zawrzało. Na Facebooku ich liczba momentalnie przekroczyła 600, co czyni ten wpis jednym z rekordowych. Na szczęście, przeważająca większość z nich to komentarze pozytywne. Wyrażające poparcie, opisujące Wasze własne doświadczenia i przemyślenia. Ale trafiło się i kilka takich, przy lekturze których autentycznie się przeraziłam. Bo widzicie. Fajnie jest śmiać się z memów. Z dowcipów o dzieciach antyszczepionkowców, co to są jak ten czarny humor i nigdy się nie zestarzeją. Słowem: śmiać się z abstrakcji. Nie z konkretnych ludzi, ale ich decyzji, postawy. Jak u Krasickiego, który już w XVIII wieku uczył nas, że „i śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa”.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy zaczynasz dostrzegać tych konkretnych ludzi. Takich, którzy z imienia i nazwiska piszą rzeczy nie tylko niezgodne z prawdą i obecnym stanem wiedzy, ale i szkodliwe dla ich własnych dzieci. Dzieci, które mają albo na swoich zdjęciach profilowych, albo na zdjęciach w tle. Tak, obejrzałam każde z tych zdjęć i czułam wtedy troskę i współczucie, które zrozumie chyba tylko inna matka. To samo, które rozdzierało mi serce, kiedy słyszałam o dwulatce, która utopiła się w szambie czy o trzylatku, który podczas zabawy z siostrą udusił się w pralce.
Dlatego tak, przeraziła mnie wtedy myśl o tym, w jak wielkim są niebezpieczeństwie. Nie dlatego, że ich rodzice o nich nie dbają czy ich nie kochają. Ale dlatego, że z powodu własnej niewiedzy mogą wyrządzić im krzywdę, której konsekwencji nikt ani nic już nie cofnie. Oczywiście, próbowałam tłumaczyć, w jak dużym są błędzie i że w kwestii szczepień STOP NOP nie jest najszczęśliwszym autorytetem. Ale sęk w tym, że niewiedza i upór często eskalują w agresję. Dlatego dziś raz jeszcze chciałabym wytłumaczyć tu na spokojnie, dlaczego szczepionki są ważne, a niesprawiedliwe zdaniem co niektórych hasło „kocham, więc szczepię” uważam jednak za uzasadnione.
KOCHAM, WIĘC SZCZEPIĘ
Zacznijmy od tego, że to hasło – podobnie, jak każde inne – zawiera pewien skrót myślowy i nie jest w stanie objąć wszystkich wyjątków. Jeżeli macie ustalony przez lekarza indywidualny program szczepień i dlatego zwlekacie – rozumiem. Jeżeli przekładacie kolejne szczepienia z powodu ciągnących się za Wami chorób czy nawet zwykłego kataru – rozumiem. Ale jeżeli macie zdrowe, prawidłowo rozwijające się dzieci, które jak najbardziej kwalifikują się do szczepień, a mimo to ich na te szczepienia nie zabieracie – to nie, nie wiem, w jaki sposób przekonacie mnie, że naprawdę je kochacie. Kocham, więc chronię – a szczepionki chronią tak nasze dzieci, jak i kolejne pokolenia. Kocham, więc podejmuję mądre decyzje – nawet, jeśli się boję. A przede wszystkim: kocham, więc myślę.
Oczywiście, nikt z nas nie musi znać się na szczepionkach. Od tego są właśnie lekarze. Dlatego jeśli masz wątpliwości – skonsultuj je. Jeśli lekarz nie wzbudzi w Tobie zaufania, poświęci Ci za mało czasu lub odmówi udzielenia odpowiedzi na pytania – zmień go. Jeśli nie zbada dziecka przed podjęciem decyzji o szczepieniu – podziękuj i wyjdź. Masz prawo domagać się rzetelnej i kompletnej wiedzy. Dlatego tak, zmieniałabym lekarza do skutku. Natomiast nigdy, ale to nigdy nie polegałabym na wiedzy, jaką sama zdobyłam, wertując kolejne szemrane grupy na Facebooku.
PUŁAPKA NR 1: BOISZ SIĘ SZCZEPIĆ
Rozumiem, że skoro nie szczepisz swojego dziecka, to dlatego, że coś Cię blokuje. Że masz ku temu jakiś konkretny powód. Zwykle to jeden z trzech: albo się boisz samego szczepienia, albo możliwych powikłań, albo nie boisz się wcale, bo wychodzisz z optymistycznego założenia, że złe rzeczy dzieją się innym, ale nie Wam. I o tym chciałabym porozmawiać. Zacznijmy więc od pułapki numer jeden, czyli od tego, że boisz się szczepić. U mnie w domu od małego wpajano mi prostą zasadę: jak się boisz, to krzycz. Ale nie pozwól, żeby strach Cię paraliżował. Żeby wstrzymywał Cię przed podejmowaniem kolejnych kroków i dokonywaniem życiowych wyborów. To naturalne, że się boisz. Masz prawo się bać. Ale nie masz prawa z powodu swojego strachu ryzykować życiem własnego dziecka.
Zresztą, to jasne, że boisz się nawet teraz, kiedy Twoje dziecko jest zdrowe. A co będzie, jeśli zachoruje? Na odrę, gruźlicę, pneumokoki, meningokoki albo jeszcze inną, śmiertelną chorobę? Co zrobisz wtedy z tym strachem? A co ze świadomością, że można było temu w porę zapobiec? Dlatego uwierz mi, że to nie szczepień powinniśmy się dzisiaj bać. O wiele bardziej powinniśmy bać się tego, co się stanie, jeśli nie zaszczepimy dziecka, a ono zachoruje. Kto weźmie za to odpowiedzialność? Czy wtedy także ratunku będziesz szukać u antyszczepionkowców, na jakiejś facebookowej grupie?
PUŁAPKA NR 2: BOISZ SIĘ KONSEKWENCJI
Załóżmy, że nie jesteś ignorantem i nie odmawiasz szczepień tak dla zasady. Przeciwnie, masz za sobą lekturę wielu źródeł, wiesz, czym jest niepożądany odczyn poszczepienny i w oparciu o to właśnie ryzyko masz za sobą taką, a nie inną decyzję. Czyli: boisz się po prostu powikłań. A czy wiesz, że każdy lek ma listę możliwych skutków ubocznych, także ten na ból głowy, a nie tylko szczepionki? Czy wiesz, że każdy zabieg – w tym także stomatologiczny – niesie ze sobą ryzyko powikłań? Niestety, od takich rzeczy nie uciekniemy. Natomiast spójrz proszę na dane, które są powszechnie dostępne. Ryzykujesz życiem dziecka, bo przerażają Cię powikłania? To zerknij na poniższe pytania.
Czy wiesz, że w 2017 roku w całej Polsce zakwalifikowanych jako NOP zostało 3535 zgłoszeń, z czego najczęstsze były NOP-y łagodne? Czyli np. zaczerwienienie w miejscu wkłucia, miejscowy obrzęk kończyny, gorączka? A wiesz, ile było tych najgorszych, które mogą prowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu albo nawet do śmierci? 11. Słownie: jedenaście ciężkich NOP-ów. Przez cały rok, na całą Polskę. Na setki szczepionych każdego dnia dzieci. A wiesz, ile z tych dzieci umarło? Żadne. Podobnie 5 lat temu i 10 lat temu. Ba, według danych NIZP-PZH, w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce nie odnotowano ani jednego zgonu, związanego przyczynowo ze szczepieniem! To teraz powiedz: czy naprawdę nie lepiej kierować się wiedzą i statystykami, niż bezpodstawnymi obawami?
PUŁAPKA NR 3: UWAŻASZ, ŻE NIE MA SIĘ CZEGO BAĆ
No więc nie szczepisz dziecka, bo nie boisz się żadnej choroby. Albo ślepo ufasz swojej intuicji albo naczytałaś się statystyk i stwierdziłaś, że ryzyko jest jednak malutkie. To weźmy znowu te szczepienia na meningokoki. Czytałaś, więc wiesz, że szczepić przeciw meningokokom można maluchy już od 2. miesiąca życia oraz że powinno się to robić, bo wywołują tzw. inwazyjną chorobę meningokokową, która przebiega pod postacią sepsy i/lub zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i która nawet w ciągu 24 godzin może doprowadzić do śmierci. Wiesz też, że choroba jest szalenie trudna do rozpoznania, bo pierwsze jej objawy przypominają zwykłe przeziębienie.
Wiesz też, że Polsce 1 na 5 chorych umiera. I że nawet u tych, którym się udało wyzdrowieć, mogą wystąpić trwałe powikłania, jak np. utrata słuchu, amputacje kończyn, zaburzenia neurologiczne czy blizny na skórze. Ba, znasz też najnowsze dane i wiesz, że w 2018 roku zgłoszono w Polsce 174 przypadki inwazyjnych zakażeń meningokokami i według szybkiej kalkulacji wychodzi Ci, że musielibyście mieć wybitnego pecha, żebyście następni byli właśnie Wy.
Wiesz, jak to się nazywa? Nierealistyczny optymizm. Nie, nie wymyśliłam sobie tego. To zjawisko, znane w psychologii od dawna i nazwane tak przez niejakiego Neila Weinsteina. Oznacza ono tendencję do uprzywilejowanego widzenia siebie i własnej przyszłości w porównaniach z innymi ludźmi. Mówiąc wprost: przeceniasz własne szczęście. Wychodzisz z założenia, że takie rzeczy dzieją się innym, ale nie Tobie. Że to wszystko Was nie dotyczy, że to całe zło Was na pewno omija. Niestety, to dość utopijna wizja. Dzieci naprawdę chorują. Wbrew temu, jak bardzo to jest niesprawiedliwe, chorują od maleńkiego. Ba, nie bez powodu magluję tak te szczepienia na meningokoki, bo akurat tam największa zapadalność przypada na 1. rok życia. Czy naprawdę wolisz ślepo wierzyć, że Was to nie spotka? Wiedząc, że ryzyko jest zbędne, bo na rynku jest już dostępna szczepionka?
MASZ PRAWO SIĘ BAĆ. ALE NIE DAJ SIĘ TEMU SPARALIŻOWAĆ
Dlatego tak, szczepienia są ważne – zarówno te obowiązkowe, jak i nieobowiązkowe. I dlatego powinniśmy sięgać po szczepienia na meningokoki, pneumokoki, wszystkie te świnki, odry, różyczki, a także po szczepienia skojarzone, które dają możliwość uodpornienia dziecka na 6 kolejnych chorób jednocześnie. I to nie dlatego, że ja tak napisałam, bo ja naprawdę nie zyskuję nic na tym, że Twoje dziecko będzie zdrowe. No, może poza satysfakcją, że pomogłam Ci w tym trudnym jak by nie było wyborze.
I tak, rozumiem Twój strach. Ale ciężki NOP zdarza się o wiele rzadziej od chorób, przed którymi chronią szczepionki. Zresztą, czy unikasz też innych rzeczy, które potencjalnie są ryzykowne? Czy strach paraliżuje Cię do tego stopnia, że boisz się wychodzić na ulicę? A czy wiesz, że najwięcej wypadków zdarza się właśnie w domu? Czyli tam, gdzie teoretycznie powinniśmy czuć się najbardziej bezpiecznie? Tymczasem statystyki pokazują, że bezpieczniej jest nawet na drodze.
Zostańmy zresztą przy tym na chwilę. Jeździsz samochodem? Czy to jako pasażer, czy jako kierowca? A czy znasz statystyki policji? To nie jest wiedza tajemna, raporty roczne są dostępne w internecie od ręki. Czy wiesz zatem, do ilu wypadków drogowych doszło tylko w tamtym roku? Do ponad 31 tysięcy. W ich wyniku zginęło ponad 2,8 tys. osób, a 37 tys. zostało rannych. Jak to się ma do statystyk na temat NOP-ów? Czy od dziś masz zamiar zrezygnować też z samochodu?
Nie? To zastanów się proszę raz jeszcze także nad szczepieniem.
Źródła:
http://szczepienia.pzh.gov.pl/
https://www.wyprzedzmeningokoki.pl/
Stanisław Lem miał powiedzieć: „Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu” – i to się idealnie sprawdza w przypadku antyszczepionkowców. Za szerzenie tych swoich bzdur powinni być pociągani do odpowiedzialności.
A z tym się akurat zgadzam. Przecież to jest narażanie zdrowia i życia ludzi na niebezpieczeństwo.
Wystarczy, ze kazdy bedzie decydowal za siebie, wtedy nie bedzie Pani siedziec w więzieniu…
Rece opadają i brak słów.
Sama Pani szerzy agresje, czy tego Pani nie widzi?
Zapraszam do zajecia sie poszczepionkowym autystycznym dzieckiem, wtedy Pani zrozumie, ze kazdy ma prawo decydowac o sobie. Konsekwencje ponosimy my, nie lekarz, wiec My decydujemy.
Pozdrawiam
Szczepionki nie powodują autyzmu. Nie ma czegoś takiego, jak autyzm poszczepienny. I nie, to nie jest tak, że każdy ma prawo decydować o sobie – przynajmniej nie tak długo, jak otacza się innymi ludźmi, tj. żyje w społeczeństwie. A konsekwencje głupoty jednostek w postaci odmowy szczepień ponosimy wszyscy – jako społeczeństwo właśnie, a w szerszej perspektywie: także jako ludzkość.
Pamiętam tamten tekst, sam w nim komentowałem, ale w pewnym momencie ręce mi opadły. Tak, jak piszesz – ci ludzie są czasami tak pełni agresji jakby w ogóle nie docierało do nich, że my nie mamy żadnego interesu w przekonaniu ich. Zachowują się jakby im się ojca gazetą zabijało a przecież wszyscy próbujemy im powiedzieć że ryzykują życiem własnych dzieci!!!
Niestety, tym razem znowu jest to samo – i wszędzie podawanie w roli autorytetów STOP NOP…
U nas z NOP tylko gorączka na szczęście
To tak samo, jak u nas. Najwięcej chyba pod 39 podchodziło.