Jest sierpień, piękna plaża, lazurowe wybrzeże. Na leżaku Ty, smukła, łapiąca promienie słońca, czytasz kolejną z ulubionych książek. Przy barze on, Twój wymarzony, muskularny i opalony facet. Czekając na drinki z palemką, odpala na telefonie audiobooka z listy oczekujących. Tym razem będzie kryminał. Szczęściu nie ma końca, bo przed Wami jeszcze wspólna joga, potem serial na Netflixie, a po nim seks taki, że korniki w parkiecie zrobią sobie techno party w jego rytm. Piękne jest życie, gdy konsekwentnie spełnia się postanowienia noworoczne. A właśnie, zaczął się lipiec – a jak Wasze postanowienia noworoczne? Powinniście być już na półmetku…
Człowiek często chciałby żyć wyimaginowanym życiem – takim swoim rajskim alter ego, gdzie na wszystko ma czas i motywację, gdzie wszystko udało mu się do trzydziestki, a kolejne minimum trzydzieści lat spędzi na realizowaniu siebie. W życiu nic nie jest jednak tak proste, jak w reklamach czy produkcjach kinowych. Na piękną sylwetkę musimy ciężko zapracować, na świetne książki czy seriale musimy znaleźć czas. A seks? Seks zawsze powinien być dobry, niezależnie od poziomu samorealizacji. Jak jednak uczą książki specjalistów, z tym też jest nierzadko problem.
PO CO NAM POSTANOWIENIA NOWOROCZNE?
Doświadczenie uczy nas, że wiele życiowych zmian chcielibyśmy podejmować na przełomie roku. Sumienie podpowiada nam, że wchodzimy w kolejny cykl, kolejne 365 dni, w których możemy osiągnąć wszystko, co tylko zaplanujemy. Ważne jest, aby to zaplanować, a potem trzymać się tego planu.
Czemu chcemy mieć takie postanowienia? Bo niezależnie od tego, czy poprzedni rok był dla nas bardzo słaby, czy może najlepszy w życiu, wychodzimy z założenia, że kolejny będzie lepszy. Bo kiedy, jak nie w tym roku poprawimy kondycję, zmienimy pracę, nauczymy się języka czy poznamy miłość życia? No jak to kiedy? Oczywiście, że po sylwestrze. Przełom roku to taki magiczny czas, kiedy nabieramy takiej mentalnej nieśmiertelności. Nic nie jest nas w stanie zdołować, nic nie jest w stanie odwlec nas od naszych planów. Na pewno nie przez kilka najbliższych dni tego cudownie zapowiadającego się roku.
JAK NAJCZĘŚCIEJ REALIZUJEMY POSTANOWIENIA NOWOROCZNE?
Bardzo często odpowiedź jest prosta: wcale. Otóż postanowienia noworoczne bardzo często pozostają w naszej głowie jako niechlubna lista pobożnych życzeń. Coś, do czego wracamy z zażenowaniem, już w lutym szukając odpowiedniej wymówki. Siłownia za ciasna, lektorka nie ma czasu, a praca wcale nie taka tragiczna. Kuriozalnym jest to, że zarówno lista postanowień, jak i wytłumaczeń, to twór tej samej osoby w dwóch różnych stanach emocjonalnych. Skrajnej ekscytacji lub codziennego marazmu.
Często zaczynamy więc od odwlekania, szukania wymówek przed startem, żeby chwilę potem zabić wzniosłą ideę w powijakach i zapomnieć o naszych szczytnych planach. Nie ma w tym nic dziwnego. Z takim odwlekaniem i słomianym zapałem problem ma większość osób. Nieliczne wyjątki potrafią stać się konsekwentną bestią, gotową na wyrzeczenia i ciężką pracę. Im z całego serca gratuluję. Ja do tej grupy nie należę. Wydaje mi się jednak, że udało mi się poczynić pewne postępy w realizacji moich planów. Przekazuję Wam listę czterech dobrych rad, które mi pomogły i mam nadzieję, że Wam też się przydadzą.
MIERZALNE CELE, A NIE POSTANOWIENIA
Wiecie, czym dla mnie jest różnica między celem a postanowieniem? Taka jak między 3 a niewiele. Cel jest jasny, klarowny i mierzalny. Postanowienie jest miałkie, mdłe i rozmyte. Celem jest schudnięcie 10 kg. Postanowieniem jest bycie chudszym. Celem jest zdanie certyfikatu B2, a postanowieniem „podszlifowanie języka”. I ja wiem, że można się tutaj czepiać nomenklatury, bo postanowić można też w odniesieniu do konkretu. Chodzi mi jednak o to, że naszym często kardynalnym błędem jest stawianie za cel czegoś, czego postępu nie jesteśmy w stanie zmierzyć. Na przestrzeni roku nie jesteśmy w stanie określić, na jakim procencie realizacji celu jesteśmy i ile wysiłku w niego musimy jeszcze włożyć.
Cele warto jest umieścić na liście zaraz po sylwestrze i wracać do nich raz na kwartał. Już po pierwszym trymestrze roku będziecie wiedzieć, co udaje się Wam zrobić, a z czym jesteście w dupie. Co lepsze, wiecie już, czego na pewno w tym roku nie zrobicie. Określanie jasnego celu pomoże Wam nie tylko w postanowieniach noworocznych, ale też w życiu codziennym, pracy i relacjach. Serio, warto to robić.
MIERZ SIŁY NA ZAMIARY
O tym to ja mogę napisać książkę. Ile to lat łudziłem się, że będę czytał książkę tygodniowo, przebiegnę półmaraton, zacznę wcześniej chodzić spać i wstawać o 6. A to tylko pierwsze z brzegu, w miarę realne pomysły. Bo była jeszcze gra na gitarze, skok ze spadochronem, powrót do jazdy na rolkach. Czasem zastanawiam się, skąd we mnie takie pomysły…
Szczerze wierzę, że macie podobnie. Dlatego warto jest planować swoje cele w oparciu o rzeczywistość. Zanim coś zaplanujesz, usiądź i policz. Skoro chcesz czytać książkę tygodniowo, fajnie byłoby mieć na nią minimum 2 godziny dziennie. Masz tyle? Jeśli nie, to może zacznij od książki na dwa tygodnie, a może jednej na miesiąc? Niezależnie od wyboru, i tak będziesz daleko ponad średnią krajową. Jeśli będzie Ci szło lepiej niż było to planowane, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrewidować swój cel i czytać więcej.
Głupią pułapką naszej chorej ambicji jest planowanie ponad nasze możliwości. Kończy się to zwykle tym, że tracimy całą przyjemność z zajęć, które miały ją nam dostarczać. Czytamy dużo, ale za szybko i zbyt kiepskie książki. Biegamy dużo, ale kosztem zdrowia i kontuzji. Nie zapędzajmy się w kozi róg, nie róbmy z siebie olimpijczyków. Bierzmy na barki to, co faktycznie możemy unieść.
NIE BÓJ SIĘ IŚĆ NA SKRÓTY I POZWALAJ SOBIE NA NAGRODY
Nigdy nie miałem problemu z tym, aby ułatwiać sobie życie tam, gdzie jest to możliwe i sensowne. Postanowienia noworoczne to jeden z tych aspektów życia, który lubię optymalizować. Skoro jesteśmy ciągle przy czytaniu książek, to wiecie pewnie, że technologia pozwala nam książki czytać na e-booku czy słuchać w postaci audio. Jeśli takie formy są dla Was bardziej przystępne, to śmiało. Nie musicie nosić wielkich hebli w plecaku czy torebce tylko dlatego, że postanowiliście czytać, a nie słuchać. Pierwsze podrygi z nowym językiem możecie uskuteczniać na jednej z wielu platform czy kursów internetowych. Nie ma konieczności szukać lektora, umawiać się na spotkanie czy podpisywać półrocznej umowy ze szkołą, bo ten akurat język nie do końca musi się Wam spodobać.
I jeden bardzo ważny aspekt: nagroda. Postanowienia noworoczne z założenia rozpisujemy na rok. Pamiętacie, jak pisałem o kwartalnej weryfikacji? Jest to też doskonały moment na to, aby wypłacić sobie nagrodę. Jedni w przerwie od sportu pójdą na trzydniowy maraton picia, inni w przerwie od książek wyskoczą na koncert kapeli metalowej. A jeszcze inni zwyczajnie pójdą wcześniej spać i wstaną następnego dnia w południe. Dla naszej psychiki nagrody są bardzo ważne i o ile dobrze idzie Wam realizacja Waszych celów, to nie krępujcie się – nagradzajcie się raz na jakiś czas. Ja na przykład raz na kwartał zamawiam sobie karton z Zalando, bo sprawia mi to przyjemność. Niestety, od urodzin Staśka nagroda należała mi się tylko raz :)
NIE KAŻDY POTRZEBUJE POSTANOWIEŃ
Dziwne? Zupełnie nie. Pamiętajcie, o co w tym wszystkim chodzi. Postanawiamy o nadchodzących zmianach, by stać się lepszymi ludźmi, by się bardziej realizować, aby się rozwijać. Ale jeśli w tej chwili czujemy się spełnieni, a każdego dnia żyjemy na swoim maksimum, to nie potrzebujemy żadnych postanowień. Nie uszczęśliwiajmy się na siłę tylko dlatego, że robią to koleżanki z pracy. Tu i teraz jesteśmy szczęśliwi i to jest najważniejsze. A jeśli za pół roku zaczniemy odczuwać jakąś pustkę czy potrzebę zmian, to zaczniemy coś z tym robić.
Bo, uwaga: zmiany można zacząć realizować od jutra! Nie od nowego roku, nie od nowego miesiąca, nie od poniedziałku, ale od jutra!
Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły na uskutecznianie realizacji swoich planów i postanowień, to tutaj niżej, w komentarzach jest fajne miejsce na podzielenie się nimi ze mną. Trzymam tym samym kciuki za Wasze cele i życzę wielu nagród!
Polecam wizualizować swoje cele. Kiedyś robiłam plakaty ze zdjęciami wysportowanych sylwetek/miejsc które chciałam odwiedzić czy co mi tam wpadło do głowy. Do tego w punktach spisywałam kroki jakie muszę zrealizować aby cel osiągnąć. Nie zawsze mi się udawało no ale samo patrzenie na plakat dodawało motywacji ;)
Ja mam np pare profili na Insta, które obserwuję. Te, każdego dnia dostarczają inspiracji. A poza tym mam wagę/centymetr i tego staram się pilnować. Ale zgoda – motywację trzeba jakoś karmić :)
Mnie zawsze przy postanowieniach ponosi ambicja. Ostatnio znalazłam jakiś swój pamiętniczek z 6 klasy podstawówki. Miałam tam wypisać swoje cele na następny rok szkolny. Moim celem było nauczyć się płynnie mówić po angielsku, niemiecku, włosku, hiszpańsku i rosyjsku. W rok szkolny. Co smutne, moja ambicja niewiele się zmniejszyła od tego czasu…
A to chyba o tym pisałem, albo zaplanowałem na kolejny wpis. Wiele osób ma ten problem, że do czytania książek zabiera się od 52 w roku, bo taka jest aktualnie moda. Ja mam na liczniku 11 teraz, i pnę się na 20. Małymi kroczkami do celu. Nie każdy cel da się zrealizować w rok :)
Wezmę pod uwagę Twoje rady tutaj w tym roku :D moim celem jest schudnięcie 5 kg i skok ze spadochronem :D póki co jeżdżę do tunelu aerodynamicznego Speedfly pod wrockiem i czuję się już coraz pewniej, więc myślę że może się udać skoczyć w tym roku <3