Ma 36 lat, mieszka w domu pod Trójmiastem i, jak sama o sobie mówi, jest mamą trójki dzieci: 5-letniego Tadka, 2,5-letniego Leona i… White pocket. Czyli najładniejszej i najmilszej pościeli, pod jaką kiedykolwiek spałam. Dziś w szczerej rozmowie opowiada nam o tym, jak się tworzy własną markę, skąd bierze pomysły na wzory i czym jeszcze zamierza podbić polski rynek. Przed Wami Roma Kowalska i jej pościelowe dziecko, czyli marka White pocket.
Jesteś śpiochem? Bo żeby tworzyć tak piękne pościele, to chyba trzeba kochać spać?
Tak, uwielbiam spać! Bez 7-8 godzin snu nie jestem w stanie funkcjonować, ale to wcale nie oznacza, że mam problem ze wstaniem z łóżka. Przeciwnie! Jestem typowym skowronkiem, który o 6 rano zaczyna dzień i wtedy też najlepiej się czuje. Za to wieczorem szybko robię się senna, więc siedzenie po nocach u mnie odpada. Ważne jest też dla mnie otoczenie, w którym wypoczywam. Pościel White pocket to taka pościel, którą sama chciałam mieć w swojej sypialni.
I to dlatego postanowiłaś stworzyć własną markę? Nie wystarczało Ci to, co było w sklepach?
Trzy lata temu zobaczyłam w gazecie fajną pościel z nieoczywistym wzorem i wtedy pomyślałam, że takich rzeczy brakuje na rynku. Uświadomiłam sobie, że kupując pościel dla siebie, zawsze miałam problem, bo nie mogłam znaleźć w sklepach nic oryginalnego. Poszukiwania w internecie tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że odkryłam swego rodzaju niszę i już zaczęłam wymyślać pierwsze wzory.
I wtedy założyłaś własną firmę.
Do założenia jej ciągnęło mnie od kilku lat. Po drodze miałam bardzo dużo pomysłów. Swego czasu przez chwilę zajmowałam się renowacją starych krzeseł i foteli. Udało mi się nawet pojawić w kilku gazetach wnętrzarskich, ale to nie było to. Zależało mi bardzo, aby biznes, który stworzę, nie był odtwórczy, żeby zawierał element kreacji. Tamtego grudniowego dnia zdecydowałam: teraz albo nigdy! I po prostu zaczęłam działać. To, co działo się po drodze, to materiał na kolejny wywiad.
I stworzyłaś markę sama, zupełnie od zera, czy może ktoś Ci pomaga?
Początkowo pomagał mi mój mąż Paweł, ale szybko okazało się, że ma bardzo dużo swoich obowiązków i zostałam głównym mózgiem operacji. Stworzenie swojej marki wymaga bardzo dużo pracy, wielotygodniowych poszukiwań podwykonawców i wielu decyzji do podjęcia. To sporo jak na jedną osobę. Oczywiście od początku są ze mną ludzie, z którymi na stałe współpracuję, bo aż takim człowiekiem orkiestrą nie jestem. Jednak osobom, które marzą o własnym biznesie, polecam dobrać sobie kogoś do spółki – wydaje mi się, że tak jest łatwiej.
Muszę zadać Ci to pytanie – masz u siebie pościele innych marek?
Tak, ostały się może ze dwie sztuki, które lubię ze względu na wzór. Jak się zapewne domyślasz, aktualnie nie narzekam na braki w tej materii, bo jestem testerką swoich własnych pościeli.
A dobra pościel, to jaka…?
Przede wszystkim, z naturalnych materiałów! Mam na myśli oczywiście bawełnę, len, bambus czy wełnę. Taka pościel pozwala skórze oddychać. Zapobiega też wysypkom i innym podrażnieniom, w przeciwieństwie do pościeli np. z poliestru. Testowałam różne materiały, aż finalnie do produkcji pościeli White pocket wybrałam satynę bawełnianą, czyli tkaninę ze 100-procentowej bawełny o satynowym splocie. Ten materiał jest miękki i miły w dotyku, a jednocześnie wytrzymały. Moim zdaniem nie ma sobie równych. Dodatkowo istotne jest to, żeby pościel była uszyta z materiału, który posiada certyfikat Oeko-tex, bo to wiodący w świecie znak bezpieczeństwa wyrobów włókienniczych.
Dlaczego szycie w Polsce musi być drogie? Pytam, bo to częsty zarzut pod adresem polskich marek. Ludzie nie rozumieją, dlaczego rzecz, uszyta w Polsce, nie może kosztować tyle, co ta z metką „Made in Bangladesh”.
Produkcja w Polsce jest rzeczywiście dużo droższa porównaniu z produkcją na Bliskim Wschodzie. Dużo droższe są materiały, usługi drukarskie oraz szycie. Dodatkowym czynnikiem jest także to, że małe firmy, takie jak moja, nie zamawiają pościeli w setkach tysięcy sztuk jak sieciówki, więc nie są w stanie „wyśrubować” cen u dostawców. Zdaję sobie sprawę, że cena moich pościeli nie jest niska, ale zapewniam, że jest adekwatna do jej jakości. Poza tym, kupując ją, masz pewność, że nie powstała w chińskiej fabryce, gdzie ludzie (czasem też dzieci) pracują za 5 dolarów dziennie w bardzo ciężkich warunkach. Wreszcie, wspierasz polskie biznesy – drukarnie, szwalnie, dostawców pudełek, grafików i wszystkie inne firmy, z którymi współpracuję. Bardzo się cieszę, że jest coraz więcej osób, dla których te aspekty są ważne. Bez nich moja marka nie miałaby racji bytu.
To jak powstają Twoje wzory? Sama je projektujesz?
Wszystkie wzory wymyślam sama, ale w ich tworzeniu pomaga mi Ola – utalentowana ilustratorka książek. Świetnie potrafi zmaterializować moją „wizję” na dany wzór, zawsze dodając też coś od siebie. Od kiedy poznałam Olę, projektowanie stało się najprzyjemniejszą częścią mojej pracy. Właśnie zaczynamy pracę na kolejnymi projektami, które ukażą się na wiosnę. A już za chwilę w sklepie pojawi się kilka nowości, które wspólnie stworzyłyśmy. Bardzo jestem ciekawa, który wzór okaże się bestsellerem. Czasem jest to dla mnie niespodzianka.
Dotąd stawiałaś na wzory, inspirowane naturą: rośliny, zwierzęta. To zawsze będzie Twoja droga? Czy może masz już w planach coś zupełnie innego?
Natura jest dla mnie najbardziej inspirująca, stąd tyle roślin i zwierząt w moich projektach. Pomysły można jednak znaleźć dosłownie wszędzie. Na przykład do stworzenia pościeli „Confetti” zainspirowała mnie kartka urodzinowa, którą zobaczyłam w jakimś sklepie. Mam już teraz takie zboczenie zawodowe, że jak zobaczę np. piękną tapetę, to od razu myślę, jak jej wzór mógłby wyglądać na mojej pościeli.
Zanim założyłaś własną markę, byłaś w jakiś sposób związana z tą branżą? Pościelową albo szerzej – tekstylną?
Byłam związana z branżą odzieżową. Pracowałam w dziale marketingu jednej z dużych, polskich marek. Moje doświadczenie oczywiście bardzo pomaga mi w biznesie, ale o produkcji tekstyliów sensu stricto nie miałam za dużego pojęcia. Wszystkiego musiałam nauczyć się sama.
Jakaś marka była wtedy dla Ciebie inspiracją? Polska bądź zagraniczna? Czy nie oglądasz się na konkurencję i po prostu robisz swoje?
Jest kilka marek, które lubię i podziwiam, ale na żadnej z nich się nie wzorowałam. Co do konkurencji, to oczywiście z ciekawością śledzę jej poczynania, ale one działają na mnie tylko i wyłącznie motywująco. Uważam, że na rynku jest miejsce dla każdego. Cieszy mnie, że powstaje coraz więcej polskich marek, które oferują fantastyczne elementy wyposażenia wnętrz.
5 zł z każdej sprzedanej pościeli przeznaczasz na cele charytatywne, prawda? To cudny gest. Skąd taki pomysł?
Kilka lat temu przeczytałam w gazecie reportaż o założycielkach stowarzyszenia Piękne Anioły. Pamiętam, że zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Stowarzyszenie urządza i remontuje pokoje dzieciom z rodzin najuboższych. Tworząc markę, od razu pomyślałam, że chciałabym im pomagać i tak też robię.
A myślałaś o poszerzeniu asortymentu, na przykład o narzuty, poduszki, koce? Czy pościel to to, na czym chcesz się skupić?
Myślę już od jakiegoś czasu i właśnie zaczynam nam tym pracować. Marzą mi się piękne poduszki dekoracyjne i koce, ale zauważyłam też na rynku brak ciekawych obrusów. Oczywiście, nie zapominam o pościelach – zaczynam właśnie projektować kolejne wzory. Pomysłów mam bardzo dużo i mam nadzieję, że uda mi się je wprowadzić w życie.
Poza White pocket masz jeszcze jakieś inne, dodatkowe zajęcie? Etat? Czy możesz w całości poświęcić się budowaniu własnej marki?
Przez ostatnie 2 lata jednocześnie pracowałam na etacie i rozwijałam swoją firmę. Mam też dwóch synków w wieku 5 i 2 lat, a mój mąż często wyjeżdża w podróże służbowe, więc nie pytaj się, jak wyglądało przez ten czas moje życie. To było istne szaleństwo! Od 3 miesięcy zawodowo zajmuję się już tylko swoją marką i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Wreszcie mogę się skupić tylko na moich pościelach.
Co jest w tym najtrudniejsze? Zdobycie środków, dotarcie do klientów? Projektowanie?
Najtrudniejsza bez dwóch zdań jest produkcja pościeli. Przy niej wszystko inne to bułka z masłem. Polska branża tekstylna jest bardzo specyficzna, z czego nie zdawałam sobie sprawy na początku, a o czym szybko przyszło mi się przekonać. Wiele firm zachowuje się tak, jakby kompletnie nie zależało im na współpracy. Brak odpowiedzi na maila jest na porządku dziennym. Bardzo długie terminy oczekiwania i traktowanie z góry, szczególnie małych firm, które nie kupują hurtowo, to kolejne standardy. Nierzadko czułam się jak petent, a nie partner biznesowy. To wszystko potrafi być bardzo frustrujące.
A co jest najfajniejsze w prowadzeniu swojej firmy?
Na pewno zadowoleni klienci. Momenty, kiedy dostaję przemiłego maila od klientki albo zobaczę pochlebną opinię pod adresem mojej pościeli, są naprawdę wspaniałe i bardzo motywujące. Raz na jakiś czas dzieje się też coś „magicznego”. Mam tu na myśli sytuację, w której pościel White pocket została wybrana spośród 6 milionów produktów do katalogu portalu Dawanda. Znalazło się tylko 500 rzeczy różnych firm z całego świata. Albo o sytuacji, kiedy napisała do mnie jedna z moich ulubionych blogerek z pytaniem o rozmiar pościeli i od tego zaczyna się super współpraca, której częścią jest właśnie ten wywiad :) ! Powiem jedno: na etacie takie rzeczy raczej się nie zdarzają.
O, tak! Przecież ta nasza znajomość już całkiem sporo trwa! A powiedz proszę: White pocket to młoda marka, ale czy na tym etapie możesz już stwierdzić, że to był strzał w dziesiątkę? Da się z tego biznesu utrzymać?
Pierwsze kilka miesięcy to była niepewność, jak marka zostanie przyjęta. Czy klienci kupią moje pościele, mając do wyboru tańsze produkty wielkich graczy, takich jak IKEA czy H&M ? Dzisiaj już wiem, że to się udało i jestem z tego powodu bardzo dumna. Moja firma to teraz moje pełnoetatowe zajęcie, z którego się utrzymuję.
A długo musiałaś czekać na pierwsze zamówienie?
Około 2 tygodni. Pamiętam, że ta pierwsza sprzedana pościel to była pościel z lisem. Radość była ogromna, cieszyłam się jak dziecko. I tak jest do tej pory, bo każde zamówienie to dla mnie potwierdzenie, że ludziom podoba się to, co tworzę i że moja praca ma sens. To naprawdę fajne uczucie!
UWAGA, KONKURS!
A teraz super wiadomość dla Was – już dzisiaj możecie wygrać dowolną pościel White pocket! Wystarczy, że odpowiecie nam na pytanie:
Gdybyś mogła zaprojektować własny wzór pościeli, to co by nim było i dlaczego?
Do rozdania mamy aż trzy zestawy pościeli! Na Wasze odpowiedzi czekamy w komentarzach pod tym wpisem, do końca niedzieli, czyli do 10 grudnia, do godz. 23:59. Wyniki pojawią się tu najpóźniej w przeciągu tygodnia!
POWODZENIA!
WYNIKI KONKURSU
Dziewczyny! To chyba pierwszy raz w historii bloga, kiedy nie sposób było wyłonić tylko trzech obiecanych, zwycięskich odpowiedzi! Dlatego z inicjatywy Romy przyznajemy dzisiaj także trzy dodatkowe wyróżnienia w postaci zniżki w wysokości 30 procent na zakupy w sklepie White pocket! Bo chociaż wcześniej tego nie planowałyśmy, to nie możemy przecież przejść obojętnie wobec tak cudownych odpowiedzi! ;)
A zatem – nagrody główne w postaci kompletów pościeli otrzymują:
Alicja – za pościel z okruszkami i za podjadanie w łóżku
Natalia Majoch – za Leonarda DiCaprio i leżącego obok niego męża
Gabrysia – za rozgwieżdżone niebo i matkę pedantkę
Dodatkowe nagrody w postaci zniżek otrzymują natomiast:
Jar Mila – za jesień i słabość do Edwarda Nortona
Karina Podkówka – za pościel pełną słodkości
Jowita – za cekropki i leniwce
GRATULUJEMY!
Wasze adresy mailowe przekazuję Romie, wkrótce skontaktuje się z Wami w sprawie odbioru nagród :)
Gdybym mogła zaprojektować własną pościel, to byłaby ona biała z moim pięknym, rudym i puszystym kotem Karolem. :) Biel i rudy stanowiłyby super kontrast, do tego miałabym zawsze przy sobie cząstkę mojego kota, bo mieszkam daleko od niego. A tak poza tym to jest bardzo reprezentacyjny i dystyngowany i należy mu się jego własna pościel. :)
Gdybym mogła zaprojektować własny wzór pościeli to by byłyby to samoloty. Przede wszystkim dlatego, że kojarzą mi się z moim tatą, a co za tym idzie z wolnością oraz, że niemożliwe nie istnieje. Dodatkowo samoloty to nieodłączna część podróży, które są moja największą pasją i napędzają mnie do działania.
Myślę, że na mojej pościeli na pewno musiałyby się znaleźć czarno-białe pasy, które towarzyszą mi w każdej dziedzinie życia od ubrań po artykuły biurowe. Do tego dorzuciłabym jako anonimowy frytkoholik grafiki frytek i wymarzona pościel gotowa ??