Tak samo, jak zastanowiłabym się, czy ufać facetom, posiadającym pracę, nieposiadającym pracy, wysportowanym, niewysportowanym, jedzącym białe pieczywo oraz niejedzącym białego pieczywa, a także tym, grającym w baseball oraz niegrającym w baseball. Bo generalnie trzeba zadać sobie pytanie, czy ufać ludziom i w jakim stopniu. Natomiast to, czy do ich poznania przyczynił się Tinder, czy promocja na winiacze z Lidla, naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia.
Szczerze nie rozumiem, skąd w ogóle pytanie. A przecież dostaję je regularnie! No to już Wam mówię, skąd ja brałam swoich facetów. Oczywiście, pomijam tych epizodycznych, a skupiam się wyłącznie na stałych, kilkuletnich związkach.
FACET NR 1: WZIĘTY Z IRC-A
STAŻ ZWIĄZKU: 4 LATA
Dla tych z Was, którzy mieli szczęście urodzić się nieco później i nie pamiętają, czym jest IRC, podpowiadam: to taki jakby czat, z którego korzystało się w czasach mojej młodości. Do tego zwykle w kafejkach internetowych, bo mało kto miał wtedy w domu internet. Rozmawiało się zwykle z ludźmi ze swojego (lub pobliskiego) miasta, więc jak ktoś wpadł Ci w oko, to po prostu się z nim spotykałeś. Czym to się różniło od tego, co oferuje Tinder? Głównie tym, że nie było widać zdjęć i nie dało się tego obsługiwać z komórki, co oczywiście nie było problemem, bo nikt z nas nie miał wtedy komórki. Część z Was jest pewnie tak młoda, że nie może w to wszystko uwierzyć.
Czy facet był fajny? Tak. Czy był normalny? Tak. Czy się kochaliśmy? Tak.
FACET NR 2: WZIĘTY Z IMPREZY
STAŻ ZWIĄZKU: 4 LATA
Jak byłam jeszcze na studiach i mieszkałam z moją cudowną przyjaciółką, to miałyśmy jeden, ulubiony klub. Przede wszystkim, miał on dwie ogromne zalety: był na tyle blisko naszego mieszkania, że stać nas było na taksówkę, no i był przy akademikach Politechniki, co oznacza, że bywali tam sami fajni faceci. Może nie tak fajni, jak ci na AWF-ie, ale jak się studiuje na polonistyce, to naprawdę, człowiek wie, że nie może za bardzo wybrzydzać. Wychodziłam wtedy z założenia, że w klubie to można znaleźć faceta do potańczenia albo takiego na jeden raz, ale na pewno nie takiego do związku. No i co? Przepadłam. Poznałam faceta, z którym byłam w cudownym związku przez kilka ładnych lat.
Czy był fajny? Tak. Czy był normalny? Tak. Czy się kochaliśmy? Bardzo!
FACET NR 3: WZIĘTY Z MAJORKI
STAŻ ZWIĄZKU: 4 LATA+, DZIECKO, ŚLUB
No, dobra, może nie typowo z Majorki, tylko z jakiegoś podrzędnego, polskiego dworca, na którym poznaliśmy się, lecąc razem na Majorkę. Nie, nie przypadkiem, podróż była wcześniej zaplanowana i miała jeszcze jednego uczestnika w postaci naszej wspólnej znajomej. Po prostu chciałyśmy lecieć gdzieś na szybki urlop, ale stwierdziłyśmy, że mało bezpiecznie będzie we dwie. No i że z facetem byłoby jednak śmieszniej. A że Paweł często wtedy tak podróżował, to zwerbowała go do naszego teamu. My byłyśmy z Wrocławia, on z Warszawy, lot był chyba z Poznania. Więc spotkaliśmy się na dworcu kolejowym i wspólnie pojechaliśmy na lotnisko. I nie, to nie jest nasza historia miłosna. Bo od tamtego dnia do dnia, w którym zaczęliśmy być w związku, minęły dwa długie lata ;-)
Natomiast czy Paweł jest fajny? Tak. Czy jest normalny? Tak. Czy się kochamy? No raczej!
FACET Z TINDERA DOBRY JAK KAŻDY INNY
I teraz powiedzcie mi: która z tych historii jest normalniejsza od poznania faceta w aplikacji takiej jak Tinder? Naprawdę, w czasach częstszego korzystania z internetu niż z mydła, kogoś jeszcze dziwi, że ludzie dobierają się w pary za pomocą aplikacji? Przecież my żyjemy w mediach społecznościowych! To nie jest miejsce na rozmowę o tym, czy to dobrze, czy źle, ale o tym, że tak po prostu jest. A skoro rozmawiamy ze sobą przez internet, wybieramy studia przez internet, robimy zakupy przez internet i poznajemy nowych ludzi przez internet, to dlaczego nie mielibyśmy szukać sobie par przez internet?
Mój ulubiony argument to ten, że nikt normalny nie szuka miłości przez Tindera. Oczywiście, wypowiadany przez osoby, które… same Tindera mają. I póki siedzą tak na nim bez sensu i efektów, to uważają, że wszystko jest z nimi ok. Ale jeśli tylko trafią kogoś, kto autentycznie ich zainteresuje, to od razu wpadają w panikę oraz wir dość kłopotliwych pytań. A czy on jest normalny? Czy nie jest 60-letnim Andrzejem, który tylko masturbuje się do moich zdjęć? Czy to już ten moment, żeby się spotkać? A czy on jest normalny? Czy mi się spodoba? A czy ja mu się na pewno spodobam? No Chryste. Jak się nie poznacie, to się nie dowiecie. Bo tak, on najpewniej zadaje sobie bardzo podobne pytania.
ROZWODNIK ZAWSZE SPOKO
Sama znam przynajmniej trzy pary, dla których to właśnie Tinder okazał się przełomowy. Więcej! Dwie z nich już są ze sobą zaręczone, a trzecia razem mieszka. Da się? Da się. Bo Tinder też jest dla ludzi normalnych. Dla takich, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze związkami czy seksem, a także dla takich, które już mają w tym dość spore doświadczenie. I przy okazji rozwiewam wątpliwości: nie, nie siedzą tam same dzieciaki. Akurat dwóch z tych trzech facetów ma już za sobą wcześniejsze rozwody. I spokojnie, obaj z wyraźnej winy i życzenia żony i nie dlatego, żeby te żony bili, zdradzali, czy Bóg wie, co jeszcze. Po prostu, z różnych powodów tak im się to życie potoczyło.
Odpowiadając na ewentualne pytania: tak, ja też związałabym się z rozwodnikiem. I na pytanie, czy ufać rozwodnikowi, odpowiedziałabym dokładnie tak samo. Człowiek to człowiek. Nieważne, gdzie go poznasz, ale jaki jest i co oboje postanowicie z tą znajomością zrobić.
MYŚL, A NIE TYLKO UFAJ
Czy to znaczy, że należy wszystkim bezgranicznie ufać? Oczywiście, że nie! Zawsze, ale to zawsze należy zachować czujność. Dlatego jeśli umawiasz się z obcym facetem, rób to w miejscu publicznym. Restauracja – super. Kino – super. Pustkowie gdzieś za torami, bo w końcu tam tak romantycznie, a jemu w głębi duszy szumi Eliza Orzeszkowa – nie super. Pewnie dla większości to oczywiste, ale muszę to napisać. Z nieznajomymi ZAWSZE umawiaj się w miejscach, w których ktoś może Cię uratować. Nie, żebym twierdziła, że grozi Ci jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Ale umawianie się na opustoszałej plaży o 5 nad ranem naprawdę nie jest fajne. Pomyśl: będziesz się czuła komfortowo? A co, jeśli w trakcie przestaniesz się tak czuć?
Tak samo ze spotkaniami w mieszkaniach. Po pierwsze, to jest totalna nuda i jedno z najgorszych miejsc na pierwszą randkę. Po drugie, to nigdy nie może być jego mieszkanie ani mieszkanie jego rodziców, kolegi, stryjka czy sąsiada (patrz poprzedni akapit). A po trzecie, jeśli to musi być mieszkanie (koniecznie Twoje!), to niech będzie w nim ktoś poza Wami. Siostra, współlokator, brat – ktokolwiek, byle za ścianą. Nawet, jeśli na tym Tinderze znacie się od tysiąca lat, a Ty masz już nieludzką ochotę na seks. Bezpieczeństwo to pierwsze kryterium, którym należy się kierować – bez względu na to, czy poznajesz faceta z Tindera, czy nie.
PO CO KOMU TINDER W ZWIĄZKU?
A na koniec ostatnia rzecz, o którą non stop mnie pytacie. Czy – jak już uznacie, że jesteście ze sobą w związku – to powinniście skasować swoje konto na Tinderze. Pewnie zaraz wjadą mi tu jakieś skrajnie wyzwolone wojowniczki, które zaczną krzyczeć o wolności, niezależności i innych wzniosłych ideach, którymi tak modnie jest wycierać sobie dzisiaj gębę, ale moim zdaniem: tak, powinniście. Tinder to nie jest książka kucharska. To aplikacja do randkowania. No chyba, że dla podsycenia ognia w związku, wciąż będziecie tam randkować ze sobą. Ale jeśli nie, to… po co?
Jeśli nie zamierzam prasować, to nie kupuję żelazka. Proste.
Znalazłam fajnego na Tinderze….co sie przed nim napisałam z innymi i jakich dziwnych osobników poznałam to moje :D Przynajmniej wieczorami opowiadaliśmy sobie z Fajnym z naszych perspektyw jak to wygląda.
Czy żałuje- nigdy! W końcu znalazłam kochaną osobę z którą planuje wspólne życie! <3
I co powiesz swoim dzieciom? Znalazłam tatę dzięki aplikacji, przez którą ludzie umawiają się na ruchanie? Słabe to…
Buahahhaha, no tego to jeszcze nie grali :D Ludzie umawiają się na seks też przez telefon, maile, smsy, albo – co gorsza – na żywo! Jak tak mogą? <3
Nigdy nie słyszałam większej głupoty….tak samo laski mogą spotkać faceta w drodze do pracy rano i umówić się z nim na seks. Jedno jest pewne -generalizujesz. Nie wszystko wygląda tak jak Ci się wydaje. Czasy się zmieniają, ludzie się poznają przez internet i jakoś dzieci zapewne nie są tym skrzywdzone w jakikolwiek sposób
A ile osób znalazło swoją połówkę na imprezie (na którą z kolei mnóstwo innych osób poszło, żeby kogoś zaliczyć)? I co oni mówią swoim dzieciom? No po prostu straszne ?
Fajny tekst, trzeźwe spojrzenie na otaczający nas świat i to lubię. Męczące już bywa to społeczne zaprogramowanie rodem z średniowiecza, bez namysłu wpajane i powtarzane. Pozdrowienia dla autorki ;)
Dobry artykuł i jak najbardziej się zgadzam, że będąc w związku trzeba skasować tindera koniec kropka.
Też się zgadzam. A koleżanki, które korzystają, mówią, że nie raz widzą tam facetów albo mężów swoich koleżanek. To przykre.