Pierwszy lot samolotem: Dziecko na pokładzie kontra reszta świata

A więc stało się: dziecko urodzone, wakacje wykupione, tylko strach z każdym dniem jakby większy. Pewnie lataliście samolotami na długo przed tym, zanim sami zostaliście rodzicami i wiecie doskonale, że lot z potomkiem to jest czasem wojna. Płacz, szloch, jęki, lament, a nawet gryzienie, kopanie, szarpanie. Człowiek wtedy sam nie wie, co zrobić, bo z jednej strony współczuje okropnie temu męczącemu się maluchowi i palącym się ze wstydu opiekunom, ale z drugiej zaczyna mieć po dziurki w nosie całej sytuacji i najchętniej wyrzuciłby delikwenta przez okno, ale pech chce, że okna w samolocie to się jednak nie otwierają. Dlatego dziś mała ściągawka dla tych z Was, których czeka pierwszy lot samolotem z dzieckiem. Co gorsza – własnym.

PIERWSZY LOT SAMOLOTEM: NIEMOWLĘ VS. STARSZE DZIECKO

Od razu mówię: jeśli lecicie z niemowlakiem, to trochę tak, jakbyście wygrali lot na loterii. No chyba, że zaliczacie właśnie kolki, ząbkowanie, albo kolki i ząbkowanie, to sorry. Ale w każdym innym przypadku pomyślcie sobie, że później będzie już tylko gorzej. My lataliśmy ze Stasiem kilkukrotnie i powiem Wam, że zorganizowanie rozrywki niemowlakowi to pikuś przy zorganizowaniu rozrywki dwulatkowi. Pierwszy głównie śpi, je, ewentualnie chce być noszony na rękach, natomiast drugi sam nie wie, czego chce. Co nie przeszkadza mu się o to na całe gardło dopominać.

Dlatego niżej kilka podpowiedzi dla tych z Was, którzy w roli pokładowego rodzica debiutują w momencie, kiedy ich dziecko jest jeszcze na tyle małe, że nie rozumie, że czasem trzeba usiedzieć w miejscu, czasem nawet zapiąć pasy, a już nade wszystko nie wkładać palca do nosa pasażerowi z fotela obok, a jednocześnie na tyle duże, że nie uda Wam się w razie czego udawać, że wcale nie jest Wasze, bo zapytane przez stewardessę na bank bezbłędnie wskaże, gdzie jest jego mama.


PIERWSZY LOT SAMOLOTEM:

CO ZE SOBĄ ZABRAĆ?


PLECAK I NERKA SKIP HOP

Plecak standardowo: na pieluchy, jedzenie i wszelkiego rodzaju czasoumilacze. Nie będę pisała Wam takich oczywistości jak to, żeby zabrać ze sobą podstawowe leki czy nadprogramowy zapas chusteczek nawilżanych, bo to już raczej wiecie – nawet, jeśli to Wasz pierwszy lot samolotem. Natomiast zapomnijcie o tym, żeby brać walizkę na bagaż podręczny – jak już ją upchniecie w te szafeczki nad głową, to później wyciągnięcie zawartości będzie Was kosztowało naprawdę sporo zachodu. Plecak jest o niebo lepszy, bo nie dość, że nie wymaga od Was zaangażowania rąk (co jest nieocenione w czasie poruszania się po lotnisku czy choćby stania w kolejce), to jeszcze jest miękki i elastyczny i spokojnie możecie upchnąć go pod swój fotel. Dzięki temu macie pewność, że będziecie mieć do niego szybki i bezproblemowy dostęp. A po co nerka albo mniejsza torebka? Oczywiście na telefon, dokumenty, bilety. Ja sama jestem absolutną fanką kolekcji Greenwich marki Skip Hop – jakość jest tutaj genialna, pudrowy róż obłędny, a do tego układ kieszonek zapewnia maksymalnie wydają organizację. Mocne 10/10!

pierwszy lot samolotem

1. Plecak Greenwich

2. Nerka/torebka Greenwich


KOCYKI LA MILLOU

Pierwsza zasada wyjeżdżania na urlop powinna brzmieć: nigdy nie ufaj pogodzie. Pierwsza zasada latania samolotem zaś: nigdy nie ufaj klimatyzacji. Naprawdę, zaliczyliśmy już ze Staśkiem kilka całkiem fajnych lotów, ale nawiewy okazywały się zwykle zupełnie niefajne. I co z tego, że na dworze macie 30 czy 40 stopni, skoro zanim zaczniecie upragnione wakacje, to dziecko zdąży zmarznąć Wam w samolocie. Na szczęście jest na to prosta rada: albo zabierajcie ze sobą dodatkowe ubrania, albo otulacz lub kocyk. My zwykle mamy to i to, bo ze mnie też jest wielki zmarzluch i nie wyobrażam sobie spania bez okrycia. A przecież drzemki w czasie lotu to to, co zmasakrowani bieganiem za dwulatkiem rodzice cenią sobie najbardziej! Jeśli chodzi o marki, to macie tu pełną dowolność, chociaż my od narodzin Stasia pozostajemy wierni La Millou – takich wzorów i takich materiałów próżno szukać u konkurencji <3 Aktualnie wszędzie zabieramy ze sobą kocyk średniaka z egzotycznym motywem kolibrów z jednej strony i mięciutkim, miętowym Velvetem z drugiej, oraz bambusowy otulacz z tej samej kolekcji.


pierwszy lot z dzieckiem

1. Velvet Collection – kocyk średniaka – Colibri – Audrey Mint

2. Colibri – bambusowy otulacz mgiełka


JEDZONKI SKIP HOP

No i tutaj wszystko zależy od tego, na jakim etapie rozszerzania diety jest Wasze dziecko, a także jak długi będzie Wasz lot. Nasz Staś ma skończone dwa latka i absolutnie nieskończone wymagania. Tzn. nie ma czegoś takiego, jak lista pewników, na które zawsze będzie miał chłopak ochotę. Dlatego zwykle mamy ze sobą butelki i mleko, banany czy jabłka, jakieś ciasteczka, owocowe batony, a jeśli podróż zapowiada się długa, to także podgrzany wcześniej słoiczek z obiadem. Tylko wiecie, jak wygląda karmienie zniecierpliwionego dwulatka? Jeśli to Wasz pierwszy lot samolotem, to macie jakieś 98 procent szans, że jedzenie będzie trafiać wszędzie, za wyjątkiem jego buzi. Dlatego sama zastanawiam się, czy poza śliniakiem dla niego nie brać też peleryny dla siebie. A tak całkiem poważnie: my zwykle mamy ze sobą też własny talerzyk, miseczkę i sztućce. Staszek często chce jeść sam, a obsługa szklanego, wąskiego słoiczka nie należy do najprostszych. Do tego obowiązkowo wspomniany śliniak i bidon z wodą. Tutaj designem Skip Hop kupił mnie po raz drugi, bo komplet z jeżykiem to jest czysta cudowność!

lot z dzieckiem

1. Bidon Skip Hop – jeż

2. Sztućce Skip Hop – jeż

3. Śliniak Skip Hop – jeż

4. Miseczka Skip Hop – jeż

5. Talerz Skip Hop – jeż


KSIĄŻKI NA PIERWSZY LOT SAMOLOTEM

Czyli najcięższy, ale i najbardziej konieczny element pokładowej wyprawki. Nie wiem, jak Wasze dzieci, ale nasze ma hopla na punkcie książek i – nie ukrywam – jestem z tego całkiem dumna, bo sama mu go od małego zaszczepiam. Podobnie zresztą jak miłość do Lego, ale Lego mają ten minus, że w ferworze walki z energicznym dwulatkiem mogą się Wam w samolocie pogubić. A książka? Z racji rozmiarów, ograniczacie ryzyko raczej do minimum ;-) U nas na liście absolutnych ulubieńców są od miesięcy wszystkie części „Jano i Wito” Wioli Wołoszyn, znanej też jako Matka Wariatka. Staszek uwielbia wyszukiwanie kolejnych rzeczy, a od kiedy wyszła część z miastem i pojazdami, robiącymi io-io, to już w ogóle jest bajka. Kolejny plus to twarde, kartonowe strony, którym niestraszne ani samolotowe niewygody, albo nieskoordynowane ruchy dwulatka. Nie zliczę, ile razy Staszek nimi rzucił i po nich deptał, a one wciąż wyglądają jak nowe. Mają też fajny format, dzięki czemu bez problemu mieszczą się do plecaka. Jak dla mnie, warto wieźć je nawet na drugi koniec świata!

pierwszy lot z dzieckiem

1. Jano i Wito w trawie

2. Jano i Wito w domu

3. Jano i Wito w lesie

4. Jano i Wito w mieście


UKŁADANKI MAGNETYCZNE JANOD

O tym, że Janod robi najwspanialsze rzeczy dla dzieci, pisałam Wam już masę razy. Mamy ich kuchnię, masę zabawek, kostkę edukacyjną, a teraz też pierwszą z magnetycznych układanek. Magnetibook idealnie sprawdzi się do samolotu, bo nie dość, że zajmuje dziecko na długo i daje mu niemal nieograniczone możliwości tworzenia i zabawy, to jeszcze ma naprawdę silne magnesy, dzięki czemu nie ma ryzyka zgubienia czegokolwiek, jak w przypadku zwykłych puzzli czy klocków. Jeśli macie małe dzieci, to polecam Wam wersję ze zwierzątkami, którą sami mamy. Elementy są tam naprawdę duże, do tego jest ich tylko 30, więc nawet 1,5 roczne dziecko sobie z nimi poradzi. W zestawie znajdziecie pudełko z planszami, które stanowią tło dla obrazków. To, jak zagospodaruje je dziecko, to już kwestia jego kreatywności. Plusem układanek magnetycznych jest też to, że rozwijają cierpliwość, wyobraźnię i koncentrację, a rodzicom pozwalają złapać choć chwilę oddechu ;-) Do tego wybór motywów jest tu naprawdę ogromny: od rycerzów i księżniczek, przez zwierzątka i pory roku, aż po śmieszne buzie czy zwariowane pojazdy. Na pierwszy (i każdy kolejny!) lot samolotem będą jak znalazł!

pierwszy lot samolotem

1. Magnetibook – Księżniczki

2. Magnetibook – Uczę się zegarka

3. Magnetibook – 4 pory roku

4. Magnetibook – Śmieszne buzie

5. Magnetibook – Zwierzęta


KOLOROWANKI WODNE MELISSA & DOUG

Czyli jeden z najwspanialszych wynalazków ludzkości. O naszej słabości do świetnych produktów Melissa & Doug pisałam Wam już pod tym linkiem. Ich autka i garaże wciąż są u nas na topie, podobnie jak kolorowanki wodne. Słyszeliście o nich? Jedyne, czego Wam tu trzeba, to odrobina wody, którą wlejecie do specjalnego markera. Dzięki niej każdy ruch po kartce sprawi, że oczom Waszego dziecka zaczną ukazywać się cudne kolory. Co ważne, kiedy woda wyschnie, malunki znikają! Water Wow! to bowiem kolorowanki wielokrotnego użytku, które posłużą Wam na dobrych kilkadziesiąt razy, a nie tylko na ten pierwszy lot samolotem. Do wyboru macie przeróżne wersje tematyczne: farmę, dinozaury, podwodny świat, przygody, zwierzęta i wiele innych. Ich niewątpliwym atutem jest to, że są małe, leciutkie i poręczne – bez problemu wsadzicie je więc do torebki czy plecaka. A ich przewaga nad zwykłymi kolorowankami jest taka, że dziecko może kolorować na Waszych kolanach, „w locie”. Bez sztywnego podłoża i bez ryzyka popisania Was, współpasażerów czy chociażby stolika.

pierwszy lot samolotem

1. Kolorowanka wodna Water Wow – Zwierzęta

2. Kolorowanka wodna Water Wow – Farma

3. Kolorowanka wodna Water Wow – Dinozaury 

4. Kolorowanka wodna Water Wow – Podwodny świat


NAKLEJKI WIELOKROTNEGO UŻYTKU MELISSA & DOUG

Czyli kolejne cuda marki Melissa&Doug, także w granicach 25 zł. Oczywiście, możecie zdecydować się na dowolny tańszy odpowiednik. Nas w tych przekonuje fakt, że dziecko może je przyklejać i odklejać dowolną liczbę razy. Z czego Stanisław namiętnie zresztą korzysta. Zwykłe naklejki niestety albo drą się przy próbie oderwania, albo zwyczajnie wysycha na nich klej. Tutaj tego problemu nie ma. Dziecko samo decyduje, gdzie i na jak długo je sobie przykleja. Teoretycznie służy do tego blok, w którym znajdziecie laminowane plansze z tematycznymi sceneriami. To może być m.in. kosmos, ocean, turniej rycerski albo statek piracki. Do tego w każdym zestawie jest zestaw winylowych naklejek. Maluch może albo naklejać je na plansze, tworząc piękne i spójne obrazki, albo tworzyć własne kolaże, dekorując sobie choćby bodziaki. Zero ryzyka pobrudzenia, zero stresu dla rodzica. Jak dla mnie, świetna rozrywka nie tylko na pierwszy lot samolotem, ale i na każdą inną podróż! Angażująca, pobudzająca wyobraźnię, a do tego rozwijająca małą motorykę.

pierwszy lot z dzieckiem

1. Naklejki wielokrotnego użytku – Prehistoria

2. Naklejki wielokrotnego użytku – Safari

3. Naklejki wielokrotnego użytku – Pojazdy

4. Naklejki wielokrotnego użytku – Miasto

5. Naklejki wielokrotnego użytku – Przygoda

6. Naklejki wielokrotnego użytku – Farma

7. Naklejki wielokrotnego użytku – Zwierzęta


LAST BUT NOT LEAST: WÓZEK EASYWALKER BUGGY XS

Totalny must have każdych wakacji z małym dzieckiem. Absolutnie nie dajcie sobie wmówić, że jest za duży, za ciężki i w ogóle to bez sensu go ze sobą zabierać, bo przecież tydzień czy dwa szybko zlecą i na pewno poradzicie sobie bez. Ni-gdy-wży-ciu! Jeśli Wasze dziecko na co dzień jeździ wózkiem, to dziękujcie za to opatrzności i korzystajcie, ile wlezie. Naprawdę, raz, że takie dziecko łatwiej zdyscyplinować (przypięte pasami tak łatwo Wam nie ucieknie), a dwa, że nigdy nie wiecie, kiedy złapie Was pora drzemki. I co wtedy? Jesteście na środku plaży albo urokliwego miasteczka, skorzystalibyście z chwili spokoju i zjedli w miarę ciepły obiad, ale nie macie jak, bo jedno musi trzymać dziecko? Wózek rozwiązuje ten problem – wystarczy go dobrze dobrać. U nas absolutnym nr 1 jest Easywalker Buggy XS, wręcz stworzony na pierwszy lot samolotem (i, oczywiście, na każdy kolejny!). Jest ultra lekki, bo waży tylko 6 kg, zwrotny i łatwy do manewrowania, a do tego błyskawicznie złożycie go jedną ręką i weźmiecie ze sobą jako bagaż podręczny! To najlepszy kompan podróży na świecie! Polecam od razu w zestawie z torbą, dzięki której nawet na lotnisku mu krzywdy nie zrobią <3

wózek do samolotu

Wózek Easywalker Buggy XS by Disney – Mickey Ornament


Zdjęcie główne: EkaterinaVladimirova/fotolia.com
Subscribe
Powiadom o
guest
18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Zosia

Z nieba mi spadasz z tym wpisem!!!

Mama trzech

My się do dzisiaj nie odważyliśmy :( Aż wstyd się przyznać…

Adela

La Millou i plecak Skip Hopa razem z nerką podpatrzyłam u Ciebie, nie powiem :D Super masz te polecenia! A znajdzie się może też coś dla starszych dzieci?