Oto i on! Nasz nowy i wychuchany, dziecięcy pokój w stylu safari! Żeby nie było – pomysł był Stasia, nie mój. Podsunęłam mu kilka propozycji, pooglądaliśmy w internecie masę zdjęć i zawęziliśmy wybór do właściwie dwóch tylko motywów. Pierwszy to był właśnie pokój w stylu safari, utrzymany w stonowanych kolorach ziemi, z masą pluszowych zwierzaków i wielkim dywanem w kształcie liścia. Drugi – pokój strażacki, gdzie dominującymi kolorami musiałaby być czerwień i żółć. I bardzo, bardzo się cieszę, że ostatecznie stanęło jednak na safari. Zdecydowanie łatwiej w nim o wyciszenie, a do tego jest naprawdę miły dla oka i o wiele bardziej uniwersalny.
A że pokój nie jest zbyt duży, musieliśmy zaplanować go tak, aby maksymalnie wykorzystać tutejszą przestrzeń, jednocześnie nie zagracając jej zbytnio. Pierwotnie ściany były białe i choć mieszkanie dopiero co było malowane, zdecydowaliśmy się przemalować pokój na delikatny beż – tak, aby białe meble pięknie się na tle ścian odbijały. Nasza farba to Beckers, kolor Caffe latte. I to był strzał w dziesiątkę! Pokój nie straszy już sterylną bielą, za to zyskał na przytulności. Zresztą, sami zobaczcie!
GDZIE SĄ WSZYSTKIE ZABAWKI?
Uprzedzając ewentualne pytania: nie, to nie są wszystkie zabawki Stasia :-) Oboje z Pawłem wyszliśmy z założenia, że najlepiej sprawdza nam się układ z poprzedniego mieszkania. Zwłaszcza, że pokój Stasia także tutaj nie jest zbyt duży, a sam Staś i tak najbardziej lubi się bawić w salonie. Dlatego najwygodniej było zrobić mu pokój do spania, w którym ma wielką szafę z ubraniami, swoje własne łóżko i trochę książek, gier i puzzli oraz tych mniejszych zabawek, a do tego osobno bawialnię w salonie. A że salon mamy naprawdę spory, z wielką zabudową pod sam sufit i miejscem na trzy maty piankowe, to miejsce do zabawy ma tam idealne. Tam więc wylądowały wszystkie gabarytowe zabawki, jak zjeżdżalnie Hot Wheels, samochody z Brudera czy worki pełne klocków Lego.
Po co mu w takim razie w ogóle własny pokój? Ano po to, że cztery lata to już wcale nie tak mało i zwyczajnie chcieliśmy, żeby Staś miał już w mieszkaniu swoją własną przestrzeń. Zosia i tak jeszcze długo będzie spała z nami w sypialni, a że drugi pokój przeznaczyliśmy na biuro, to nie było najmniejszego problemu, żeby w ostatnim urządzić Stasiowi jego własny pokoik. I to był naprawdę super pomysł. Staś spędza w nim coraz więcej czasu, choć nie wiem, czy udałoby się to bez tego genialnego łóżka, z którego praktycznie nie schodzi! Wiadomo: jest baza, jest zabawa!
ŁÓŻKO OLIVER FURNITURE
Czyli łóżko, dla którego anulowałam swoje wcześniejsze zamówienie. Zanim je zobaczyłam, kupiłam Stasiowi popularne łóżko w kształcie domku. Na szczęście czas oczekiwania był na tyle długi, że mieliśmy jeszcze czas, żeby zmienić wszystkie plany. To łóżko od Oliver Furniture to bowiem spełnienie wszystkich dziecięcych marzeń! Staś zapiszczał z radości, jak tylko je zobaczył – ja miałam zresztą podobnie. Piętrowe, z drabinką, wyposażone w dwa materace – jeden grubszy, do spania, drugi cieńszy, idealny jako miejsce na wypoczynek albo zabawę. I już samo spanie na piętrze byłoby nie lada atrakcją (i ta drabinka – prawie jak strażacka!), ale hitem nad hitami jest tutaj kurtynka i miejsce na dziecięcą bazę.
Nasze łóżko to model Wood Low Loft, wykonany z drewna brzozowego z dodatkiem nordyckiego dębu. Wygląda absolutnie przepięknie, do tego ma zaokrąglone krawędzie, więc nie dość, że jest maksymalnie bezpieczne, to jeszcze wydaje się mniejsze i zgrabniejsze niż jest. Konstrukcja jest naprawdę stabilna, a na górze łóżka zdarza mi się sypiać razem ze Stasiem. My mamy większy rozmiar, 97x207x128 cm, więc spokojnie wyśpi się tutaj także dorosły. Z kolei szczebelki są na tyle wysokie, że nie musicie obawiać się, czy dziecko z niego nie spadnie. A mniejszym dzieciom można zamienić materace – tak, aby miejsce do zabawy miały na górze, a spały jednak na dole. I po kilku tygodniach z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że warto. To łóżko się nigdy nie nudzi! Staś za kurtynką organizował już sobie remizę strażacką, sklepową przymierzalnię, teatrzyk, zoo i bawialnię. Do tego to nieoceniona kryjówka podczas każdej zabawy w chowanego. Jak dla mnie – absolutny hit!
MAŁA PRZESTRZEŃ NIE MUSI WAS OGRANICZAĆ
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten pokój, od razu wiedziałam, że będzie to pokój dziecięcy. Jasny, oświetlony, z niskim i szerokim parapetem oraz oknem, obudowanym półkami i dodatkowymi skrytkami. Dla czterolatka – ideał! Natomiast nie czarujmy się, że dałoby się wstawić tutaj łóżko ze zjeżdżalnią i basen z kulkami. Natomiast łóżko Oliver Furniture ma jeszcze jedną, ogromną zaletę. Dzięki temu, że jest piętrowe, pozwala Wam maksymalnie wykorzystać przestrzeń, jaką dysponujecie. W jednym miejscu dziecko dostaje zarówno miejsce do spania, jak i na fantastyczną zabawę. Zwykłe łóżko nie dałoby takich możliwości. Co więcej, za tutejszą kurtynką dziecko może trzymać też swoje zabawki. Kurtynę dokupuje się przy tym osobno, więc można zostawić też pod łóżkiem otwartą przestrzeń.
Super jest też tutejsza drabinka. Stabilna, z wystarczająco szerokimi stopniami, po której dziecko może wspinać się bez większego problemu. Ma przy tym tylko trzy szczebelki, więc poradzą z nią sobie nawet maluchy. Całość prezentuje się naprawdę świetnie. Biel połączona z naturalnym drewnem nigdy nie wychodzi z mody, a w pokoju dziecięcym wprowadza przyjemne ciepło. No i to wykonanie! Nie znam piękniejszej i solidniejszej marki z meblami dla dzieci, więc meble od Oliver Furniture polecam Wam całym sercem! Wiem, że cena nie jest najniższa, ale to jednak inwestycja na lata.
KOMODA OLIVER FURNITURE
Największa i najpiękniejsza komoda, jaką widziałam! 3-drzwiowa komoda z kolekcji Wood od Oliver Furniture to była moja miłość od pierwszego wejrzenia! I tym razem serce nie musiało walczyć tu z rozumem, bo komoda poza tym, że jest śliczna, to do tego jest jeszcze naprawdę funkcjonalna. Pokój Stasia ma zaledwie 12 metrów kwadratowych, więc wstawienie tu wielkiego mebla nie miałoby sensu. Zwłaszcza, że do przechowywania ubrań ma już wielką szafę pod zabudowę, na książki jest zabudowa dookoła okna, zaś większość zabawek trzymamy jednak w salonie. A ta komoda wygrywa z innymi wymiarami. Wysoka, za to o niewielkiej głębokości świetnie sprawdza się nawet w tak małych przestrzeniach. Doskonale wygląda, niczego nie zagraca, a dzięki zaokrąglonym krawędziom tak jak i łóżko wydaje się lekka i zgrabna.
Komoda Oliver Furniture ma przy tym 3 wąskie i 3 szerokie półki, z czego tylko jedna jest zamocowana na stałe. Resztę można sobie dowolnie konfigurować. Dzięki systemowi delikatnego zamykania nie ryzykujecie, że dziecko przytrzaśnie sobie paluszki, a wspomniane wcześniej zaokrąglone krawędzie są też przy okazji bezpieczne. Nie ma kantów, nie ma siniaków ;-) Komoda ma jedne dwuskrzydłowe i jedne pojedyncze drzwi, ozdobione uchwytami w postaci pętelki ze skóry licowej. Została przy tym wykonana z drewna brzozowego, zaś jej nogi – z litego dębu. I powiem Wam, że na żywo prezentuje się jeszcze piękniej! Do tego po jej bokach znajdziecie okrągłe, drewniane haczyki, na których możecie wieszać szlafroki, pelerynki, ubrania czy worki z zabawkami. Naprawdę, meble Oliver Furniture to jest najwyższa jakość, warta każdej złotówki. Materiały, design, wykonanie – wszystko jest tu cudowne!
LAMPA Z PIÓR EOS UMAGE
Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam te lampy! Moja miłość do nich zaczęła się od ogromnej, białej lampy Eos, która zawisła w naszym salonie. Urządzając pokój w stylu safari na większości stron z inspiracjami widywałam lampy z rattanu, ale to nie do końca było to. Pokój Stasia jest mały, a zależało mi na tym, żeby dodać mu przytulności. Lampa z piór, do tego w ciepłym, brązowym kolorze, to był strzał w dziesiątkę! W dzień prezentuje się fantastycznie, a w nocy daje przyjemne, stonowane światło. Ja swoje lampy Eos kupuję w sklepie Pufa Design – mają świetne produkty i cudowną obsługę, więc mocno polecam!
DYWAN LEAVE GREEN
Ten dywan to była miłość od pierwszego wejrzenia! Na stronie Hlonda6 znajdziecie zresztą wiele cudownych dywanów marki Tapis Petit. A to jest już jakość sama w sobie. Ręcznie tkane w Holandii, w obłędnych wzorach i kolorach, a do tego przyjemne w dotyku i naprawdę mięciutkie! My zdecydowaliśmy się na motyw z liściem. Świetnie wpisuje się w klimat i sprawia, że nasz pokój w stylu safari nabrał naprawdę fajnego charakteru. Dywan ma wymiary 140×70 cm, został wykonany z bawełny i – co ważne – można go prać w pralce! Jest też identyczny w różowym kolorze, też piękny!
DEKORACJA ŚCIENNA OD MELI MELU
Nie wiem, dlaczego tak późno odkryłam ten sklep, ale można znaleźć w nim sporo dekoracyjnych perełek. Takich, jak na przykład ta śliczna dekoracja na ścianę. Tkana ręcznie w Indiach, z puchatymi frędzlami, wprowadzająca do pokoju sporo ciepła i egzotyki. W Meli Melu znajdziecie kilka różnych wzorów, choć mnie akurat ten motyw z palmą i słońcem zdecydowanie najmocniej chwycił za serce. Całość jest wykonana z bawełny, ma wymiar 40×56 cm, a do jej zamocowania potrzebujecie zaledwie kilku maleńkich gwoździków. Nad łóżkiem prezentuje się cudnie!
GIRLANDA MAILEG
Ta girlanda z flagami to jest absolutny must have każdego pokoju małego podróżnika. Świetnie się prezentuje, a do tego dodaje trochę zawadiackości. Można zawiesić ją na ramie łóżka, albo – jak my – bezpośrednio na ścianie. My mamy ją w wersji Rose, która kolorystycznie idealnie wpasowała się w klimat pokoju. Łącznie składa się na nią 7 flag na całkiem długim sznurku, dzięki czemu możecie dowolnie ją sobie formować. Z kolei zawieszka z napisem „Born to explore” jest z Zara Home.
Girlanda Maileg do kupienia pod tym linkiem
Zawieszka Zara Home do kupienia pod tym linkiem
WYMARZONY PARAPET I PODUSZKI JOTEX
Przez całe dzieciństwo marzyłam o takim parapecie, jak ten. Wygodnym, szerokim, na którym można by się rozsiąść i czy to czytać książki, czy leniwie wpatrywać się w okno. Niestety, wszystkie parapety w moim rodzinnym domu wyglądają dość standardowo. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam ten w naszym nowym mieszkaniu. Niski, idealny dla dziecka i odpowiednio szeroki, żeby umościć się na nim na wygodnych poduchach. I długo szukałam tych idealnych – miękkich, w pasującym kolorze. W końcu znalazłam je na stronie Jotex.
Poduszki do kupienia pod tym linkiem
MASKOTKI JELLYCAT
Czyli najpiękniejsze i najmilsze maskotki na rynku! Naprawdę, w tych pluszakach nie da się nie zakochać. Zwłaszcza, że w ofercie marki JellyCat można znaleźć przeróżne cuda, w tym także pluszowe ołówki, małże, awokado, jajka sadzone czy sushi. To jest po prostu obłęd! U nas w klimat idealnie wpisała się urocza, śpiąca małpka oraz liść palmowy. Co ważne, te maskotki są tak samo piękne, jak i miłe w dotyku. Zdecydowanie można je tulić bez końca! A jakość jest po prostu wybitna.
Liść palmowy do kupienia pod tym linkiem
Śpiąca małpka do kupienia pod tym linkiem
JESZCZE WIĘCEJ ZWIERZĄT, CZYLI KTO ZAMIESZKUJE POKÓJ W STYLU SAFARI?
Nie czarujmy się: co to za pokój w stylu safari bez lwów, słoni i żyraf? Sęk w tym, że te dobre jakościowo, ładne i odpowiednio duże, wcale nie są takie znowu łatwe do kupienia. Kompletowanie tej ekipy zajęło mi więc trochę czasu, ale w końcu – mamy to! Wysoka aż na metr żyrafa jest z H&M, wielgachny słoń z IKEA, zaś uroczy lew Louie – ze sklepu Moncziczi (to również marka JellyCat, podobnie jak w przypadku małpki i liścia). I na tym etapie kompletowanie zwierzyńca możemy chyba zakończyć! ;-)
Lew Louie do kupienia pod tym linkiem
Słoń do kupienia pod tym linkiem
Żyrafa do kupienia pod tym linkiem
WORKI NA ZABAWKI FERM LIVING
Ferm Living to jedna z moich ukochanych marek. Poznałam ją dopiero dzięki zakupom w Hlonda6 (tam zresztą kompletowaliśmy wyprawkę dla Zosi, którą pokazywałam Wam pod tym linkiem) i od tamtej pory regularnie dokupuję kolejne perełki. Tym razem sięgnęliśmy po ich worki na zabawki. Bo i czym byłby pokój w stylu safari bez dodatków z podobiznami tamtejszych zwierząt? Ferm Living ma w swojej ofercie dwa: z żyrafą oraz tygrysem. W pięknych, stonowanych kolorach, praktyczne i idealne do przechowywania klocków i innych drobnych zabawek. I na tym kończymy dziś oprowadzanie! ;-)
Piękny! Naprawdę wspaniale Wam to wyszło Asia!
To łóżko <3
Widziałam to łóżko już u Kingi Szkiert i też się nad nim wahałam, ale teraz to już chyba nic mnie nie powstrzyma <3