Co Wam przychodzi do głowy, kiedy myślicie o zadbanej kobiecie? Pewnie jest fajnie ubrana, pomalowana, ma piękne włosy i zrobione paznokcie. Żeby nie było – to przez długi czas było też moje pierwsze skojarzenie. I zdecydowanie za późno zrozumiałam, że są rzeczy ważniejsze. Że zadbany człowiek to taki, który faktycznie o siebie dba, ale na zupełnie innym poziomie. Nieważne są cienie i podkłady, hybrydy czy doklejane rzęsy. Dużo większe znaczenie ma mądra dieta, odpowiednia ilość snu i utrzymanie ciała w jak najlepszej kondycji. Nie dla wyglądu, a dla zdrowia i własnego, dobrego samopoczucia. Dlatego wszystkim kobietom przypominam, że USG piersi, cytologia i morfologia raz w roku to absolutna podstawa. A dziś po raz kolejny opowiem Wam o tym, co mnie samej dodatkowo pomaga. I to zarówno w dbaniu o ciało, jak i o dobry nastrój. Od razu uprzedzam, że nie będą to żadne porady w stylu „ujędrnij ciało w 10 dni”, „5 sposobów na bikini body” czy „schudnij do lata”. Będą to poduszka i mata Pranamat ECO, które – regularnie stosowane – potrafią zdziałać cuda!
CHUDE NIE ZNACZY ZDROWE. I NIEKONIECZNIE ATRAKCYJNE
Zwykle, kiedy próbuję mówić o swojej relacji z ciałem, pojawia się jeden i ten sam argument: „ale przecież Ty jesteś chuda”. Jakby niska waga była jednoznaczna z: a) brakiem kompleksów i pełną akceptacją własnego ciała, b) atrakcyjnością i pełną sprawnością. Czyli: „jesteś chuda, to nie masz prawa narzekać”. A to tak nie działa. Mam za sobą dwie ciąże, ale to żadna wymówka. Sportu od dawna nie uprawiam, to jakie to ciało miałoby być? Owszem, jak byłam tych 20 kg grubsza niż dzisiaj, to kochałam i basen, i bieganie, i nawet treningi we własnym domu. Chciałam schudnąć, więc nie brakowało mi motywacji. A dzisiaj? Dzisiaj mi się nie chce, bo przecież skoro jestem chuda, to jest okej, jak jest.
Sęk w tym, że chude ciało też generuje problemy. Na przykład: ból pleców (okropny!), napięcie w barkach i karku, problemy ze snem, stres, zmęczenie, bóle menstruacyjne, bóle głowy. Brzmi znajomo? Ach, no i cellulit! Od kiedy pamiętam, ciało mam jak drożdżowe ciasto. Miękkie, pulchne, które słowo „jędrność” kojarzy tylko z reklam w tv i etykiet balsamów. A do tego mam ogromny problem z systematycznością.
20 MINUT DZIENNIE. CODZIENNIE. I NIE MA, ŻE CI SIĘ NIE CHCE
Dlaczego wspomniałam o systematyczności? Bo bez tego tu ani rusz. To absolutna podstawa, aby się z czymś oswoić, polubić, a z czasem nawet od tego uzależnić! Ja wiem, że 20 minut codziennie może jawić się jako jakaś niedorzeczność – przecież zawsze znajdzie się do zrobienia coś ważniejszego czy fajniejszego. Tyle, że to tak nie działa. Podstawą sukcesu jest tu wyrobienie nawyku. Dlatego kiedy niespełna 3 lata temu wpadły mi w ręce poduszka i mata Pranamat ECO, byłam dosyć sceptyczna. Owszem, pozytywne opinie w internecie przekonywały mnie do nich i to bardzo, ale to jak z tymi obrazkami, w których na jednym ramieniu siedzi Ci aniołek, a na drugim diabełek. I ten diabełek używał dobrze Wam pewnie znanych argumentów:
– a daj spokój, komu by się chciało
– o matko, jakie to drogie
– przecież ja nie mam na to czasu
– zestarzeję się, zanim zobaczę efekty
– przecież to nie ma prawa działać.
Tylko widzicie. Pranamat jak Pranamat – można mówić, że firma młoda i że jak ma kasę na marketing, to się reklamuje, ale kto by tam wierzył w działanie. Tyle, że tutejsze maty i poduszki to nic innego, jak akupresura. A biorąc pod uwagę, że ta ma dobrych z 7 tysięcy lat, to nową bym jej jednak nie nazwała. Skoro więc przetrwała do dzisiaj, to może jest to jednak jakiś argument za tym, że to jednak działa? A czy mata jest droga? Na pewno nie jest tania, ale za ceną stoi tu jakość, wszystkie badania i atesty, a do tego to sprzęt codziennego użytku, który ma służyć przez lata. A co do „chcenia” – no nie jest wielkim wyczynem po prostu się na niej położyć i zrelaksować ;-)
MA PRAWO CI SIĘ NIE CHCIEĆ. ALE PRANAMAT ECO ZROBI WSZYSTKO ZA CIEBIE
Jeśli czytają mnie inne matki, to solidaryzuję się w bólu. Tak, też jestem zmęczona. Też nie dosypiam, też pijam kawę głównie zimną. I też spadłam na sam dół swojej listy priorytetów. Przecież wiadomo, że wszystko inne ważniejsze: dzieci, praca, dom. A ja? No znowu czasu nie wystarczyło. I to mit, że czasu mamy wszyscy tyle samo – i ja, i Ty, i nawet Beyoncé, bo ta to ma też pewnie sztab ludzi do obsługi. Ale my? Dlatego wiedziałam, że na treningi nie znajdę nie tylko czasu, ale i sił ani ochoty. Serio, jak człowiek codziennie pada na pysk i ledwie sypia po tych 4-5 godzin na dobę, to godzinny trening w pocie czoła to ostatnie, czego mu się chce. Dlatego max tego, co mogłam dać swojemu ciału, to właśnie sesje na macie. Bo tutaj nie robicie nic: kładziecie się, a reszta dzieje się sama. Brzmi i działa jak magia.
I właśnie – „działa” to tutaj słowo klucz. Wiem, jak wiele osób wątpi w działanie tej maty. Ale właśnie po to jest tych 30 dni na testy. Można zamówić, sprawdzić, w razie niezadowolenia – odesłać. Chociaż nie znam jeszcze nikogo, kto by faktycznie to zrobił, a mat w naszym najbliższym otoczeniu znajomych i rodziny naliczyłam ostatnio osiem. Zresztą, najlepszą rekomendacją niech będzie dla Was fakt, że ostatnio matę sprezentowałam też własnej teściowej. A chyba wszyscy wiemy, że kto jak kto, ale teściowe bywają w obsłudze dość ryzykowne ;-) I nie, cały zestaw wcale nie zajmuje za dużo miejsca – do tego możecie zapakować wszystko w wygodną i poręczną torbę.
NIE MASZ CZASU NA LEŻENIE NA MACIE? CZYLI NIE MASZ CZASU DLA SIEBIE
Zanim ktoś użyje mojego ulubionego hasła „ale ja nie mam na to czasu”. Przypominam, że doba składa się z 1440 minut. Jeżeli nie jesteście w stanie wyrwać z tego 20, żeby do tego poświęcić je na własne samopoczucie i zdrowie, to znaczy, że coś poszło nie tak. Zwłaszcza, że to takie błędne koło. Bolą Was plecy? Nie pójdziecie do lekarza, bo nie macie czasu. Nie pójdziecie też do fizjoterapeuty, bo też nie macie czasu. Trybu życia nie zmienicie, bo pewnie nie macie jak. To jak chcecie sobie pomóc? Czy – pytając bardziej dosadnie – na co w takim razie liczycie? Warren Buffet powiedział kiedyś takie piękne słowa: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów”. Bo niestety, nic się samo nie zmieni. A własnemu zdrowiu i dobremu samopoczuciu – zwłaszcza od pewnego wieku – trzeba już zwyczajnie dopomóc.
A zanim znajdziecie tysiąc wymówek, uspokajam: można siedzieć na macie, pracując. Można leżeć i ogarniać maile na telefonie. Oglądać serial, uczyć się do egzaminu, przygotowywać do zebrania albo czytać książkę. Jeśli więc boicie się, że trudno Wam będzie znaleźć 20 minut tylko i wyłącznie na samą matę, to pomyślcie, co możecie robić w trakcie. Nikt nie oczekuje, że będziecie leżeć jak mumie i celebrować każdą minutę. Chociaż nie powiem – proponowałabym kiedyś spróbować, najlepiej przy zgaszonym świetle i pod miękkim kocykiem. Relaksuje najlepiej na świecie!
MATA PRANAMAT ECO VS INNE MATY
Jeśli interesowaliście się już wcześniej matami do akupresury, zapewne widzieliście inne, dużo tańsze wersje (moje porównanie znajdziecie pod tym linkiem). Ba, nie musieliście się nawet nimi specjalnie interesować, bo produkujące i dystrybuujące je sklepy i firmy mają tak agresywny marketing, że mnie samej takie reklamy wyświetlają się niemal codziennie. Czy te maty są do siebie podobne? Niektóre aż do przesady, próbując naśladować czy to układ kolców (co akurat jest niezgodne z prawem, bo Pranamat ECO swój wzór kwiatu lotosu dawno już opatentował), czy to nawet kolorystykę. Żeby nie było – na rynku jest pewnie sporo innych, dobrych mat. Ja Was chciałam tylko uczulić przed kupowaniem tych najtańszych, których pochodzenia nie możecie być pewni. Jeśli nie wiecie, kto, z czego i w jakich warunkach wyprodukował dany produkt, nie możecie też przewidzieć konsekwencji używania go. A mówimy jednak o produkcie, który ma bezpośredni kontakt z Waszym ciałem. Ba – który się w niego wbija i ma Wam pomóc. Dobrze by zatem było, żeby przede wszystkim nie szkodził.
To, co moim zdaniem świadczy o przewadze mat od Pranamat ECO, to nie tylko produkcja na terenie UE, do tego z najlepszych materiałów (len, kokos i gryka vs pianka, gąbka czy inne cuda w innych matach). To nawet nie te wszystkie patenty, badania i atesty, które mają zapewnić Wam maksimum skuteczności, komfortu, ale i bezpieczeństwa użytkowania. To przede wszystkim jakość, która jest nie do podrobienia. Spójrzcie na mój zestaw – mam go od niemal 3 lat, a każdy kolec jest w idealnym stanie. Dla mnie to inwestycja na lata, a do tego mam pewność, że całość powstała w etycznych warunkach i stoi za tym dobrze znana i szanowana marka, która jako pierwsza na taką skalę tak nam tę akupresurę rozpowszechniła. I – co dla mnie równie ważne – sama przekonałam się o tym, że to naprawdę działa.
UWAGA, ZNIŻKA DLA WAS!
A jeśli też chcecie spróbować, to właśnie trwa wielka, letnia promocja!
Pod tym linkiem (klik w link) z kodem MASAZ2022 kupicie matę lub poduszkę aż o 20 procent taniej. A jeśli zdecydujecie się na zestaw (co szczerze polecam!) – to będzie to aż 30 procent!
Ale uwaga – promocja jest dostępna tylko z linkiem, do wyczerpania zapasów.
Pamiętajcie, że zawsze macie 30 dni na testy i ewentualne zwroty. To dość czasu, żeby sprawdzić, czy ta słynna mata działa i na Was ;-)
Jak wiadomo nic samo się nie zrobi, ale fajnie, że są takie gadżdety, które wspierają przy bólu kręgosłupa. Musimy zapamiętać nazwę tej maty! Pozdrawiamy Styl Studio
O nie, leżąc na macie nie można nic robić. Bo maksymalnie po 10 min się zasypia. Nawet z telefonem w ręku 🤣
Cześć! Jak piszesz, samo nic się nie zrobi! Potrzeba pracy i chęci. Też byłam długo oporna. Wolałam leżeć na kanapie, a potem patrzałam w lustro i chciało mi się płakać. Pomogła mi moja siostra, zabierając mnie na krav-magę dla kobiet. U nas w Łodzi odbywają się takie zajęcia. Poczułam, że znów chce mi się żyć! Zajęcia nie tylko pokazują jak się zachować podczas różnych niebezpiecznych sytuacjach, ale również wprawiają ciało w ruch. Znów odnalazłam siebie! Pozdrawiam!