Jakość naszego życia sprowadza się do jakości naszych relacji z innymi ludźmi.
Tony Robbins
Istnieją dwa podstawowe pytania, które należy sobie zadać, kiedy zaczyna się rozmawiać o związkach. Pierwsze, banalne: Czy jesteś w związku? Wybór odpowiedzi ograniczony: TAK/NIE. Innej opcji nie ma (życie to nie Facebook, więc darujmy sobie opcję „to skomplikowane”). Drugie pytanie tylko z pozoru wydaje się równie banalne. Oczywiście, brzmi ono: Czy jesteś w swoim związku szczęśliwy/szczęśliwa? I na tym większość z nas rozjeżdża się jak żaba na lodzie.
SZCZĘŚCIE W ZWIĄZKU
Co to znaczy być szczęśliwym w związku? To znaczy być w takim związku, który nas zadowala i daje nam satysfakcję. W którym kochamy i czujemy się kochani, szanujemy i jesteśmy szanowani. Ważny zatem jest nie sam fakt, czy ten związek jest, ale to, JAKI jest. Od tego zależy bowiem kolejna, bardzo ważna rzecz, a mianowicie – jego jakość.
Jak jednak ocenić jakość związku? Wbrew pozorom, nie jest to trudne. Składa się na to wzajemna relacja partnerów, uczucie, jakim się darzą, poziom ich przywiązania, łóżko, kumplostwo i zwyczajna, ludzka nić porozumienia, która jasno komunikuje: tak, jestem z Tobą, bo chcę z Tobą być. Nie dlatego, że nikt inny mnie nie chciał ani nie dlatego, że szukam ucieczki przed samotnością. Jestem z Tobą, bo takiego dokonałem/dokonałam wyboru.
Niestety, nie zawsze bywa to proste. Często łączymy się w związki w oparciu o moment zachwytu. Sama znam pary, które zdecydowały się sformalizować swoje uczucia po kilku zaledwie miesiącach znajomości. Trochę na zasadzie: jest pięknie, więc już zawsze będzie. I później obie strony okazywały sobie wyraźne niezadowolenie, kiedy czar prysł, a pierwsze wrażenie nie było kompatybilne z drugim, ani tym bardziej dziesiątym. Tymczasem Henry Ford wypowiedział kiedyś piękne i szalenie uniwersalne zdanie: Największym wrogiem jakości jest pośpiech.
ZWIĄZEK TO NIE CHWILÓWKA
Większość z nas zapomina o jednej, bardzo ważnej rzeczy: dobrego, udanego związku nie dostaje się w prezencie ani od świętego Mikołaja, ani od Wróżki Zębuszki. Nad tym się ciężko pracuje. To, co jest dane raz, nie jest nam dane na zawsze. Wasze początki były świetne? To super. Teraz trochę się nagimnastykujcie, aby każdy dzień przypominał ten pierwszy, a Wam chciało się na siebie patrzeć nieco bardziej, niż na rozgotowaną marchewkę z groszkiem.
Pewnie, że w związkach bywa różnie. Że niekiedy coś sypie się tak definitywnie, że nie ma sensu nawet tego zbierać. Jeśli Twój związek przypomina Ci dywan, na którym uparte dziecko regularnie rozrzuca klocki, a Ty gdzie nie staniesz, tam Lego, to najpewniej masz mocno przerąbane. Możesz zachęcić wtedy dziecko, żeby posprzątało wraz z Tobą. Albo pozbyć się dywanu tudzież dziecka z dywanem.
Wyjdźmy jednak z optymistycznego założenia, że Twój związek jest choć trochę dojrzały, a Twój partner – zaangażowany. Wtedy nad jakością związku naprawdę da się pracować. Tylko obowiązuje tu jedna, absolutnie święta zasada: musicie to robić we dwoje. To trochę jak z bo do tanga trzeba dwojga, jak śpiewała nam Budka Suflera, a trochę jak z płynięciem kajakiem. Jeśli siedzicie w nim we dwoje, to wiecie, jak wygląda przeprawa, kiedy wiosłuje tylko jedno, albo wiosłujecie razem, ale każde w inną stronę.
DIALOG ZAMIAST MONOLOGU
Jak zatem pracować nad poprawą jakości związku? Zaczynając, oczywiście, od rozmowy. Nie wiem, dlaczego wielu z Was tak regularnie się tego boi. Dostaję dziesiątki maili z pytaniem, co robić i jak żyć, a kiedy sama zadaję jedno: a porozmawiałaś z nim o tym?, zawsze słyszę nieśmiałe „nie”. I zawsze wtedy pukam się w czoło, pytając zwięźle: no jak?
Pewnie, że takie rozmowy nie należą do łatwych i przyjemnych. Ale jeszcze bardziej nie należą do nich rozstania. Ani przepłakane noce, ani spędzone na kłótniach weekendy. Najgorsze, co możecie robić, to brać się wzajemnie na przeczekanie. To może działać w kolejce NFZ, kiedy razem z rzędem emerytek będziesz targować się o to, która wcześniej zasiądzie pod drzwiami i dłużej pod nimi wysiedzi. Ale nie w związku. Tu wszystko trzeba mówić sobie z zachowaniem dwóch zasad: od razu i wprost.
Wyobraź sobie zresztą, że znowu jesteś w szkole i dostajesz pałę z klasówki. Wiesz, że kara jest nieunikniona i boisz się jej jak szlag. Masz teraz dwa wyjścia: wrócić do domu i przyznać się od razu albo wrócić do domu, bać się przez najbliższe dni albo godziny i analizować w głowie najczarniejsze scenariusze. Oczywiście, podobny finał i tutaj nadejdzie: powiesz prawdę, a matka za karę zabierze Ci komputer albo da szlaban na wyjścia i telewizor. W obydwu przypadkach kara jest zatem ta sama. Różni się tylko jedno: stracony na czekaniu czas. Do tego przepełniony stresem, frustracją i lękiem.
ROZMAWIANIE JEST FAJNE
A tymczasem rozmawianie jest fajnie i nawet całkiem łatwe, jeśli tylko zrobisz z tego nawyk. Czyli od początku będziesz stawiać na dorosłą, rozsądną relację, która zamiast ściemy i przemilczenia stawia na konkret oraz otwartość. Skoro mamy naturalny dar do mówienia, co nam się podoba, dlaczego nie komunikować także tego, co nam się nie podoba? I to nie grymasem czy cichym zaklęciem pod nosem, ale jawnym, dosadnym: nie? Albo: robisz to źle?
Do czego bowiem prowadzi przemilczenie? Do nawarstwiania się kolejnych konfliktów. W efekcie jak już w końcu któreś z Was się odzywa, to zamiast rozmowy przypomina to grad wzajemnych oskarżeń i złośliwych pytań. Rozmowa, zainicjowana w złości, ma małe szanse zakończyć się pomyślnie. Oboje jesteście zdenerwowani, wszystko chcecie nagle wykrzyczeć i zamiast próbować się nawzajem zrozumieć – tylko się oskarżacie. Z trudną rozmową jest jak z bolącym zębem – możesz iść do dentysty i wyleczyć zęba od ręki, albo czekać miesiącami lub latami do momentu, aż ból nie pozwoli Ci spać, a jedyną opcją pozostanie wyrwanie.
Lao Tzu powiedział zresztą kiedyś, że odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za to, co robimy, lecz i za to, czego nie robimy. A zatem wszystko, co przemilczane, także jest złe. Te wszystkie niewypowiedziane słowa, nieokazane uczucia, niezdradzone emocje – one mogły naprawdę zmienić wiele, gdyby tylko w porę dać im upust. Dlatego pamiętaj, że być w związku to znaczy być odpowiedzianym – zarówno za siebie, jak i za drugiego człowieka.
MIEJCIE SWOJE RYTUAŁY
Co jednak zrobić, kiedy związek jest fajny, ale na jakości trochę Wam podupada? Po prostu, wziąć się do pracy! Tutaj pomogą Wam rytuały. To może być wspólne oglądanie serialu przed snem, niedzielny spacer nad rzeką, czułe smsy w ciągu dnia czy całusy na powitania i pożegnania. Czyli takie rzeczy, które są niezmienne – choćby nie wiem, jak ciężki był dzień, nie zaśniecie np. bez przytulenia. Nie wiem, czy wiecie, ale naukowcy już dawno udowodnili, że przytulanie ma zbawienny wpływ nie tylko na nasz związek, ale i organizm.
Otóż uwalnia ono oksytocynę, znaną też jako hormon dobrego samopoczucia. Tym samym zwiększa się nasze poczucie szczęścia, a my nie tylko się odprężamy, ale i dzielimy wzajemnie bliskością. Co więcej, oksytocyna pomaga obniżyć ciśnienie krwi, dzięki czemu przyczynia się do zmniejszenia poczucia stresu, lęku i niepokoju. Ponadto umacnia więzi między partnerami, a praktykowane po seksie sprawia, że oboje jesteście bardziej usatysfakcjonowani ze swojego związku. Tak, tak. Technika to jedno, ale czułość, okazywana już po stosunku, to drugie.
Kolejny cudowny rytuał, który tyle może zdziałać, a jednocześnie tak nas niewiele kosztuje, to… komplementy. Wszyscy wiemy, jak cudownie jest je otrzymywać, ale nie wszystkim z nas zdarza się obdarowywać nimi innych. A uwierzcie, że świat byłby wtedy piękny! Czy Twój facet nie byłby szczęśliwszy, gdybyś choć raz to Ty mu powiedziała, że świetnie dzisiaj wygląda? Czy Twoja kobieta nie poczułaby się doceniona, gdybyś powiedział jej, jak bardzo cieszysz się, że tu z Tobą jest? Miłe słowa nic nie kosztują, a potrafią zdziałać cuda!
Doskonałym rytuałem jest także zostawianie sobie karteczek, choćby tych żółtych, porozklejanych w mało spodziewanych miejscach. Wyobraź sobie, że Twój facet wchodzi rano do łazienki, a tam z lustra spogląda na niego uśmiechnięta buźka z napisem „Miej dobry dzień”! Sama uwielbiam tego typu niespodzianki, podobnie jak podrzucanie do plecaka słodyczy czy choćby niespodziewane „kupiłem Ci fajne skarpetki”. Zobaczcie, że to znowu nie są rzeczy wielkie, a jednak mają wielki wpływ na to, jak nasza druga połówka się czuje.
NIC NA SIŁĘ
A na koniec raz jeszcze Lao Tzu: Jakość to doskonałość, której nie da się osiągnąć, lecz do której trzeba uporczywie zdążać. I na tym polega sekret udanego związku. Nie traktujecie go jak fabryki, w której codziennie z obowiązku odbijacie się kartą. Nie odhaczacie seksu, bo tak wypada i nie robicie dobrej miny do złej gry. Za to dajecie z siebie wszystko, aby razem tworzyć naprawdę fajną parę, na którą gdy ktoś popatrzy z boku, to powie: o, właśnie taki związek powinien być!
I tutaj ważne jest jeszcze jedno. To, aby obojgu Wam zależało, żeby to się udało i nawet, jeśli z piaskiem w trybach, to codziennie jednak ruszacie. Bo wybraliście, że chcecie iść jedną drogą i kopniecie w tyłek każde przeciwieństwo losu, które zechce Wam w tym przeszkodzić. A jednocześnie macie z tyłu głowy słowa o tej szalenie ważnej jakości i nie godzicie się na związki byle jakie i na faceta, który jest, żeby był.
Pamiętajcie: życie to nie jest wyścig po Crocsy z Lidla i na najlepsze trzeba czasami zaczekać. Dlatego jeśli Twojemu związkowi daleko ideału, to go po prostu zmień. Związek albo partnera, co już uważasz za słuszne. I tu pozwolę sobie powtórzyć to, co powtarzam Wam od początku – byle czym może zadowolić się każdy, a Ty musisz wierzyć, że zasługujesz na więcej.
Wpis jest częścią cyklu, którego kolejne odsłony ukazują się na blogu zawsze w piątek, co dwa tygodnie. W „Alfabecie udanego związku” wspólnie porozmawiamy o miłości, zaufaniu, partnerstwie i seksie. Zastanowimy się nad elementami, składającymi się na fajną, satysfakcjonującą relację i – literka po literce – spróbujemy odpowiedzieć na słynne pytanie „jak żyć”. Pytanie tym trudniejsze, że rozbudowane do wersji: „jak żyć we dwoje”?
Do tej pory ukazało się dziewięć tekstów z cyklu:
A już 3 czerwca – k jak kryzys. Bądźcie z nami!
Kolejny raz czytam Twój tekst o związkach i zgadzam się z każdym słowem! A co lepsze, na szczęście przykładając swój związek do tej miary jakości muszę przyznać, że – odpukać- wszystko jest na plus! ;) Jestem szczęściarą, ale po roku i 3 miesiącach bycia razem (i ponad 3 latach znajomości) nadal jesteśmy zakochani jakby to był początek, całusy, przytulanie, wspólne rytuały, rozmowa na wszystkie tematy, prawienie komplementów i zaangażowanie po równo w pracę nad tym – wszystko jest! Wiem, że na pewno przyjdą gorsze chwile (bo muszą), ale z taką dobrą podstawą mam nadzieję, że przetrwamy:) Co jeszcze mogę dodać… Czytaj więcej »
Bardzo słusznie! I szczerze gratuluję związku, szczęściaro! ;)
Uwielbiam alfabet, mam takie samo zdanie na ten temat. Sama staram się praktywać rozmwę już od początku związku i doskonale się to spisuje. Czasem po nieporozumieniu lepiej jest chwilę pobyć samemu i sobie przemyśleć, żeby nie powiedzieć o jednego słowa za dużo :) ale romowa musi być. Moje znajome pochwalają takie podejście do sprawy, ale i tak wolą się „fochać”. Doradzę, co uważam, ale sama ich nie rozumiem.
Fochanie się było dobre do etapu podstawówki – no ile można! ;)
To wszystko co napisałaś jest prawdą. Czytałam post na głos jako wspólną poranną lekturę ? mieliśmy ubaw gdy doszliśmy do rytuałów i zaczęliśmy wymieniać swoje ❤ na końcu stwierdziliśmy choć oczywiście byliśmy świadomi tego wcześniej, że w pełni możemy przyznać, że jakoś naszego związku jest na najwyższym poziomie dla obojga. To niezwykłe szczęście znaleźć partnera, przyjaciela, idealnego kochanka, kumpla a przede wszystkim kogoś kogo kochamy całym sercem i kto kocha nas z całych sił. Jesteśmy ze sobą 5 lat, od roku mieszkamy razem, za nami już wiele. Szczęśliwych chwil jak i kryzysów. Była już rutyna, milczenia, ogromne kłótnie, wątpliwości itd.… Czytaj więcej »
<3 Piękne! Gratuluję i kibicuję, aby już zawsze tak było! ;)